Janusz Anderman „Tymczasem”:
Udręczony człowiek ugina się do okienka kiosku i przekrzywia głowę jak ostrożny pta- szek;jest ta parfuma?i z nadzieją przekrzywia głowę na odwrót. -Jaka parfuma?-ocyka się kioskowy. -No,ta… Wabi sprzedawcę tak zachęcająco,że ten unosi się z zydla i pochyla się jak do lubież- nego pocałunku;tamten chucha do niego i w napięciu unosi brwi,a kioskowy opada na swoje miejsce i przymyka oczy jak wyrafinowany kiper. -Ta wyszła parfuma. -A jaka jest?Bo,o matko! -Ta!-dopuszcza do siebie klienta i chucha w odpowiedzi ulotną jak welon mgiełką. -Ta za droga…-mówi bez wahania zrozpaczony mężczyzna i odwraca się i przygięty oddala się wolno nie wiedzieć dokąd i okazuje się,że on się nie skłaniał przed kioskowym, tylko już na zawsze zastygł w tej pokornej pozie raba. -Droga,droga!-zanosi się oburzeniem kioskowy.-Co to za naród wredny jakiś!-i aż drży z nagłego napięcia i gwałtownymi wymachami rąk wyrównuje stosy pstrych gazet pornograficznych i opornie dochodzi do siebie. -Droga…Ale jak w beret kopie za to!
Ludzie patrzą po sobie ze zdziwieniem. -Wypierdzieliła się. -Może być i tak,że kac ją zatłukł na śmierć.Niejednokrotnie tak bywa dzisiaj. -Dawniej,to inaczej bywało.Pamiętam jak dziś,że tu zaraz przy Chmielnej był zakład fryzjerski.I siódmego kwietnia,w trzydziestym siódmym,tak pod wieczór,właścicielka zakleszczyła się z wilczurem. -Ja dwóch mężów miałam,skorpionów.Nie warto. -Mój mąż baran.Słyszałam,że baranowi i skorpionowi dobrze tylko w łóżku.. -Ale!Nieprawda,nieprawda!
-Piłem,bo mnie głosy kazali – wyłuszcza mozolnie mężczyzna.-Ty,weź się napij, mówiły,weź się napij;to ja sobie pomyślałem,żeby nie pić,to będę robił wszystko odwrotnie,niż mi oni każą,ci głosi.Ale te oni od razu się wycwaniły i zaczęli mnie mówić, ty,nie pij,czego będziesz pił,nie pij…A ja odwrotnie.No to co ja mogę w tej danej sytuacji?Pytam.Odpowiadam.Nic nie mogę.Z głosami jeszcze nikt nie wygrał…