Początek roku akademickiego, do Biblioteki Uniwersyteckiej zapisuje się mnóstwo studentów. W ramach procedury Dorota prosi, by podali kontaktowego maila. W adresie mailowym rzadko figuruje nazwisko, częściej pseudonimy: „lodzik”, „ogier”„kiciunia”, „rozpylacz”.
Jako gorliwy czytelnik prasy katolickiej tym razem sięgam po „Pielgrzyma Licheńskiego”. Znajduję tu opis porządków, jakie na terenie sanktuarium robią młodzi kryminaliści z poprawczaka w Krupskim Młynie. Grabią liście itd. Nazywa się to „Czyn maryjny”. Cóż nad nazwą mogliby jeszcze popracować.
Pismo publikuje też listy do księdza kustosza sanktuarium. Z reguły monotematyczne:
„Mąż coraz częściej wraca do domu pijany. Alkohol zmienia go w potwora. Wybucha złością, staje się wulgarny, agresywny. Ubliża mi, nawet bije i kopie”.
„Mąż sam zapisał się do AA i uczęszcza na spotkania. Od momentu, gdy pobił mnie, a policja zabrała go do izby wytrzeźwień, przestał pić. Wie, że całą sprawę zgłosiłam na policję, a policja do Gminnego Ośrodka Pomocy. Teraz wiem, że jestem pod ochroną”.