Byłem bezradny. Czułem w pobliżu śmierć. Ale moje życie wcale nie przeleciało mi przed oczami. Tylko jakiś głos w mojej głowie powiedział: „Na prawym tylnym kole przydałaby się nowa opona…”
Siedziałem i wsłuchiwałem się w deszcz. Gdybym umarł, nikt nie uroniłby łzy. Nie żeby mi zależało na płaczu. Ale to aż dziwne, do jakiego stopnia można być samotnym. Cały świat jest pełen takich samotnych starych pierdołów jak ja. Siedzą i słuchają deszczu, zastanawiając się, gdzie się wszystko podziało. Człowiek wie, że jest stary, gdy zaczyna się zastanawiać, gdzie się wszystko podziało.
Wyciągnąłem z szuflady półlitrówkę. Najwyższa pora na drugie śniadanie.
Kopnąłem go w dupę i wyszedłem na Bulwar Zachodzącego Słońca.