Antoni Marianowicz, Pchli targ

Antoni Marianowicz, Pchli targ:

Poznałem pana Antoniego, legenda polskiej satyry i kabaretu. Wspomnienia, ludzie, czasy.

/Słonimski/ O innych wybitnych poetach wypowiadał się nieraz z przekąsem (o jednym: „błyskotki dla dzikusów”, o innym: „przekłady z martwego języka”).

„należy być dumnym z tego, na co się nie ma rady”

Do wypicia na miejscu i na wynos. Na emigracji co drugi to Mickiewicz, Słowacki, co trzeci…

Rzekła sójka: — Tak się spieszę, Więc wystukaj mi depeszę! — Z miłą chęcią — odparł dzięcioł.

Artur /Swinarski/ dużo zarabiał, ale wydawał pieniądze w sposób zgoła absurdalny. Potrafił zaprosić całe wieloosobowe towarzystwo na tydzień do Sopotu albo wykupić dla przyjaciół dziesięć rzędów w teatrze z okazji swojej premiery. Potrafił też zostać bez grosza, nabywając „okazyjnie” jakąś antyczną sekreterę lub serwantkę. Uwielbiał piękne meble nie mniej niż pięknych efebów, a jego mieszkanko przy ul. Świerczewskiego zapchane było antykami o znikomej użytkowej wartości. Nigdy nie zdobył się na nabycie półek, toteż tysiące książek piętrzyły się na podłodze w nieopisanym bałaganie. Pozbywszy się pieniędzy, Artur pożyczał od wszystkich, bez względu na wiek i płeć. Były to drobne sumy, których nie zwracał z reguły, nigdy jednak nie omieszkał wystąpić z jakąś formą rewanżu. Pewnej znajomej pani przysłał wspaniały kosz z Delikatesów, o wartości grubo przewyższającej pożyczoną kwotę, z przeprosinami, że na razie nie może spłacić długu. Mnie przyniósł kiedyś osobiście Vermeera w stylowej ramie (była to rewelacyjna niemiecka reprodukcja) z podziękowaniem za to, że nie upominam się o zwrot należności, o której zresztą dawno zapomniałem. Jego nie zapowiedziana wizyta nastąpiła rano, w najmniej odpowiedniej chwili, kiedy badał mnie lekarz wezwany w Związku z grypą. Nie zrażony Artur nie tylko przeczekał lekarza, ale dotrzymał mi towarzystwa do wieczora, wypijając z tej okazji butelkę whisky i bawiąc mnie konwersacją na temat homoseksualizmu. „Musisz koniecznie spróbować z jakimś chłopakiem — argumentował. — Dopóki nie próbowałeś, nie możesz wiedzieć, że ci to nie odpowiada”.

Mów po ludzku, wody nie lej, Będzie jaśniej i weselej. Było to w każdym razie łatwiejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *