Archiwum miesiąca: czerwiec 2018

Tu wszystko się zaczęło…

Głos Wągrowiecki.:

Skoczyliśmy na Lednicę (niedaleko Gniezna). Są upamiętnienia naszych początków. Jest słynna brama, pod którą tak pięknie tańczył pan prezydent na znanym teledysku. W dali replika krzyża z Giewontu. I ona jest słuszna ta koncepcja. Po co się do takiego krzyża wspinać, skoro można dojść po płaskim.:

Zaszłości niedawne. Mój macierzysty Jarosław. Kiosk dokładnie taki sam, jak go pamiętam z dzieciństwa. I „Ratuszowa”. Gdyby jej ściany mogły mówić… Na rynkowym bruku swój towar rozłożył bukinista. Kupiliśmy brakujące zeszyty z serii „Ewa wzywa 07…” oraz proroctwa królowej Saby.:

W Jezioranach

Krótki objazd. W powietrzu pachnie nadchodzącą burzą. Statua Wolności.:

Wierzba, która rosła już zapewne z 50 lat przed moim urodzeniem.:

Niedoceniany element polskiego pejzażu – pokrzywy.:

I niezmiennie pogodne Jezioro Rosnowieckie.:

Zaszłości Centrum Rzeźby w Orońsku raz jeszcze. Pojechaliśmy tam głównie na ekspozycję rzeźb Henry’ego Moora. Moje najwcześniejsze kontakty z tym artystą datują się na rok może 1970, kiedy poznawałem świat kartkując strona po stronie Encyklopedię Podręczną PWN. I się dziwiłem, że takie dziwactwa ustawiają w plenerze na tym Zachodzie, bo u nas pomniki i rzeźby wyglądały wówczas całkiem inaczej. Teraz pstryknałem fotkę tej stronicy Encyklopedii, którą oglądałem pół wieku temu.:

I oryginalne „Moore’y” z Orońska. Dorota ogromnie się z tym postaciami identyfikowała.: