Zygmunt Zeydler-Zborowski – „Proszę nikogo nie winić”

Zygmunt Zeydler-Zborowski „Proszę nikogo nie winić”. Oczywiście – już czytałem. Pewien kombinator zarabia na staruszkach w ten sposób, że prowadzi z nimi długie rozmowy o nieuchronności śmierci. I poleca swoją pomoc w transferowaniu ich oszczędności na „cele dobroczynne”.:

Cytaciki:

Dużo książek, komplety różnych czasopism, stare kalendarze, rachunki, najrozmaitsze rupiecie i listy od syna mieszkającego stale w Nowym Jorku. Z tych listów wynikało, że młody Bugajski przysyłał ojcu co miesiąc dwieście dolarów i pytał, czy to nie za mało. Najwidoczniej był nieźle sytuowany.

Czy często odwiedzała pani pana Bugajskiego? – Jak kiedy. Czasami raz na miesiąc, czasami częściej. – A on także do pani przyjeżdżał? – Bardzo rzadko. Z Mokotowa na Bielany to cała wyprawa, a że ja mam małego fiata, to raczej ja do niego jeździłam.

Nie możesz liczyć na to, żebym ja finansował twoje włóczenie się po różnych spelunkach, po różnych szulerniach. Jesteś aktorem i powinieneś pracować w swoim zawodzie. Staraj się dostać do jakiegoś teatru. Fetecki wzruszył ramionami. – To wykluczone. Trzeba mieć mocne plecy, żeby taką rzecz załatwić. Aja nie mam nikogo, kto by mnie poparł.

Zaczekali, aż współtowarzysze podróży przepchnęli się do wyjścia, i ostatni zeszli bez pośpiechu na płytę lotniska. Następnie wsiedli do oczekującego autobusu. – Co to za barak? – spytał. Zmieszała się. Zrobiło jej się przykro. – To port lotniczy – odparła. Nie ukrywał zdziwienia. – To jest port lotniczy? – To tylko prowizorycznie – wyjaśniła pośpiesznie.

Można by go ewentualnie wziąć pod obserwację. – Nie mamy za dużo ludzi do roboty. A tu potrzebny by był ktoś doświadczony. – Właśnie – przytaknął Marecki. – Ciągle nam brakuje ludzi, a specjalnie tych inteligentnych.

Ci, co się zajmują narkotykami, nie są ludźmi naiwnymi.

Wobec tego nie pozostaje mi nic innego jak się pożegnać. Chyba, chyba, żeby pani zechciałaby ze mną chwilę porozmawiać – uśmiechnął się czarująco. – Ależ oczywiście. Bardzo chętnie. Niech pan siada. Mam właśnie trochę czasu. Marecki zaczął mówić o pogodzie, o zmianie klimatu, o tegorocznych urodzajach, o drożyźnie i o ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju. Wiedział, że są to tematy zaczerpnięte z żelaznego repertuaru i że nie przedstawiają żadnego ryzyka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *