Kazimierz Dolny. Pizzerie, sklepiki, stragany… A tak w ogóle urok i zabytki. Kobieta w średnim wieku do męża: „ – Ty, oni tu nie mają ani jednej Biedronki, ani jednej Żabki, ani jednej Stokrotki! Jak oni żyją… Jak zwierzęta. U nas – nie do pomyślenia”.
Od razu przypomina się rysunek Mleczki. Para obszczymurków siedzi pod sklepem i obciąga wino. Nadjeżdża inna para, luksusowym wozem i kupuje w sklepie mineralną. Menel komentuje: „- Patrz, piją wodę… Jak zwierzęta”!
Kazimierz. Na słupie ogłoszenie o sesji naukowej w dziesiątą rocznicę śmierci pisarza Jana Józefa Szczepańskiego. Patrz pan, to już dziesięć lat jak on nie żyje… Autor „Polskiej jesieni” czy scenariusza do pierwszego filmu o Westerplatte. Robiłem z nim wywiady.
Ale przypomina mi się co innego. Była taka sesja naukowa o żydowsko-polskim pisarzu Julianie Stryjkowskim. W zabytkowej synagodze w Lesku. Miałem tam małe wystąpienie. Jan Józef Szczepański też. Po części oficjalnej usiedliśmy na ławeczkach przed synagogą. Organizatorzy wiedzieli, co do nich należy, więc zaraz pojawiło się parę butelek. Na ławce siedzimy: Szczepański, kierowca, który go przywiózł z Krakowa i ja. Szczepański (najstarszy) proponuje przejście na ty. Kierowca zajmuje się odprzodkowaniem flaszki. Wypił szklaneczkę, strzepnął, podał mnie. Ja z trudem, ale bohatersko, bo inni patrzą. No i kierowca nalał Józefowi. Ale Józef był naturą refleksyjną. Upił pół szklaneczki, zamilkł i zapatrzył się w dal. A kierowca już by rad powtórzyć. Więc wymownym gestem zachęca Józefa, żeby wykończył i podał szkło dalej. Józef – nic. Medytuje. Kierowca coraz bardziej napalony. Wreszcie nie wytrzymuje. Staje naprzeciw słynnego pisarza, chwyta go za ramiona i głosem nie znoszącym sprzeciwu mówi: „- Józef, pij! Bo opóźniasz”!!!
A temu wzmiankowanemu Julianowi Stryjkowskiemu to – mawiano – trafiły się trzy najgorsze rzeczy, jakie mogły się człowiekowi przydarzyć w XX wieku. Był Żydem, pedałem i komunistą.
I znów osobiste wspomnienie. Pisałem z niego doktorat. Parę razy się konsultowałem. Nad łóżkiem miał portret Franciszka Józefa. „- Bo nigdy i nigdzie Żydom nie wiodło się tak dobrze, jak za tego cesarza”. Obroniłem i cały w skowronkach dzwonię do niego. Że doktorat obroniony, że świetnie itd. On na to: „- A jak pan potraktował kwestię moich wczesnych opowiadań”? Ja, że tak i tak. On: „- A na ile uwzględnił pan moje lwowskie doświadczenia w kwestii komunizmu”? Ja, że tak i tak. I tak upłynęła godzina.
Opowiadam o tym komuś, kto bliżej znał Stryjkowskiego. Ten od razu pyta: „- Kto płacił za połączenie”? „- Oczywiście, że ja’. „- Stary, jak by to Stryjkowski płacił, to on by z tobą o swojej twórczości nie rozmawiał dłużej niż pół minuty”.
Kiedy Stryjkowski dobiegał 90-tki, ludzie go pytali: „Julek, ile ty właściwie masz lat”? „- Jak to ile? Tyle, co wszyscy”.