Lasy otwarte na oścież, dostępne nawet bez maseczki. Więc już nie ma konieczności zwlekać się z barłogu o świtaniu w obawie przed nadgorliwym gajowym. Ale cóż my widzimy? Parking dla tirów (imienia Przyjaźni Polsko-Bułgarskiej) ciągle pusty. Po lasach pojawiają się ekskluzywni biesiadnicy (piją to, co bankier Kramer). No i – jak mawiała Danusia w Krzyżakach – „kwiecie pachnie”…:
Ptactwo tak intensywnie nadaje, że aż się zatrzymałem na minutę i nagralem.:
Dawkujemy sobie Żbika. W tym odcinku bandyci okradli jubilera w Warszawie, a potem chcieli zwiać za granicę na południowym wschodzie Polski. Ja bym ich nie zatrzymywał. Za chwilę sami by wrócili…:
A na tym drzewie… Czy to nasi tu byli?
Nasi, ale nie takie łaziki jak ja. Leśna arystokracja. Piją tylko Ballantine’s.