Tak się składa, że więcej dzieje się na niebie niż na ziemi:
Jeszcze jeden dowód.:
Jeszcze.:
I jeszcze.:
Jak stałem na tych światłach, to pstryknąłem billboard, który intryguje mnie, ilekroć go mijam. Bo to jest próba odpowiedzi, co to takiego jesień. Na razie próba przez zaprzeczenie, a przecież istotna i odważna.:
Poza tym interwał. Ukończyłem i wysłałem jedną robótkę pisemną, powinienem z miejsca siadać do następnej. I siadam, ale zamiast czytać materiały do tekstu, które piętrzą się sporym stosem (makulatura nigdy się nie kończy), słucham kolejnych przygotowanych płyt. Ale i to z przeszkodami. Bo chwycił mnie i nie chce się odczepić Leonard Cohen, który – już sam w latach – śpiewa „Hallelujah” (do obejrzenia na YT):
Baby I have been here before
I know this room, I’ve walked this floor
I used to live alone before I knew you
I’ve seen your flag on the marble arch
Love is not a victory march
It’s a cold and it’s a broken Hallelujah
Hallelujah, Hallelujah.:
Poniżej czytam przypomnienie czeskiej wyznawczyni: „Táto nádherná pieseň má 30 rokov”.
A moje zasłuchanie to pewnie daleki flash back biskupa, który katował ten song w Toruniu. Kilka tygodni temu. Tak, ta pieśń miała początek, ale nie ma końca.