Tadeusz Żołnierowicz „Od zmroku do zmroku”

Tadeusz Żołnierowicz „Od zmroku do zmroku”:

Na sen.
Cytaty:

Niestety, o dobrą robotę nic jest łatwo, a na byle jaka nie poleci. W końcu ma za sobą szkolę, wyuczył się fachu i nikt mu nie wciśnie do ręki łopaty… Westchnęła. Żeby żył jego ojciec… Nie była kobietą sentymentalną, wiedziała jednak swoje — syn musi czuć na sobie męską rękę.

Skręcił w uliczkę i zaraz znalazł się pod kioskiem z piwem. Otaczał go już wianuszek mężczyzn. Nie było jeszcze ósmej. Musieli się spieszyć. Przed niektórymi stały po dwie — trzy butelki.

Nic widzieli się od lat. — Co robisz? Wskazał ręką na butelkę.

Co podać? — Jasna. — Piwa nie prowadzimy. — Jasną wódkę. Dwie pięćdziesiątki — zaśmiał się z własnego żartu Tolek. . — Dwa śledzie. — Nie ma. — Ogórek. —Wyszedł. — Na długo? Nie zrozumiała.

Bydgoszcz? Nawet nie zna dobrze tego miasta. Był wszystkiego ze dwa razy. Trochę szare, niezbyt ciekawe. Parę ulic wielkomiejskich na krzyż…

Tolek mieszkał z rodzicami. Ojciec —ślusarz precyzyjny, trochę trunkowy.

Domek był jednak pusty. Sierżant był cierpliwy, zaczekał. Gospodyni przyszła z koszem pełnym zieleniny i ziemniaków. Rozjaśniła się na widok milicjanta. Zawsze trzeba być w dobrych stosunkach z władzą. — Pan do mnie? — I tak, i nie — odpowiedział dyplomatycznie sierżant.

_ Wypijesz coś? Myśleli obydwaj o czymś innym — przybysz o gorącej herbacie, Czesiek o łyku czystej. Stanęła w końcu na wódce, bo po herbatce w tym domu pozostało tylko wspomnienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *