2 komentarze do “Stan przedkwietny

  1. Co sądzisz o tych Silent Twins? Mnie film znudzil bo akcja była taka pokrywana, nie było wyjaśnienia jak to się zaczęło, jak się rozwijało, tylko epizod za epizodem. Ale jednocześnie film nakręcony w Polsce a wygląda jakby się dział na Zachodzie. Brudnym i brzydkim co prawda ale jednak Zachodzie. Za to plusik się należy.

  2. Poniżej wystąpienie przed seansem, w którym radykalnie ujawniłem, kto za tym stoi i komu to służy.

    DKF 24.03 „The Silent Twins”

    Zadanko na dzisiejszy wieczór, drodzy Państwo, to film polskiej reżyserki pod angielskim tytułem „The Silent Twins”. Jest to nie tylko tytuł, ale i szersza oraz rozpoznawalna na Zachodzie nazwa zjawiska z dziedziny psychologii, co dzisiaj wystudiujemy z ekranu w przekładzie na język współczesnego kina. Film na świecie miał premierę w maju zeszłego roku, w Polsce w październiku. Na jego produkcję składały się kinematografie Polski, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W zeszłym roku na Festiwalu w Gdyni film zdobył aż cztery Złote Lwy, czyli główne trofea, w tym tego najważniejszego Lwa – za Najlepszy Film.
    Odpowiedzialna za cały projekt jest pani reżyser i scenarzystka Agnieszka Smoczyńska, jedna z lepiej wykształconych artystek młodego pokolenia w polskim filmie. Ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim i tak zwany mistrzowski kurs dokumentalny w Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Wcześniej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach uzyskała absolutorium na tamtejszym Wydziale Reżyserii Filmowej. Tam też kręciła etiudy filmowe, które bywały nagradzane za granica, co dla studentki jest sporą premią na starcie kariery.
    W tej samej epoce, w roku 2007 zaadaptowała na ekran opowiadanie Olgi Tokarczuk i w ten sposób powstał film krótkometrażowy pod tytułem „Aria Diva”. Rzecz obrazowała taką oto dziwaczną sytuację, że do zwykłego domu wprowadza się diva operowa, która przecież gdzieś musi ćwiczyć swoje arie, a za sąsiadów nie ma bynajmniej znawców ani miłośników sztuki operowej. Robi się z tego niezły bałagan, który zgrabnie ilustrują wybitni aktorzy: śpiewaczka operowa Ewa Podleś gra poniekąd samą siebie, a w rolach mieszkańców oglądamy Katarzynę Figurę, Gabrielę Muskałę czy Zdzisława Wardejna.
    Z dorobku 44-letniej dziś pani reżyser warto przypomnieć jeszcze film „Córki dancingu” z roku 2015. Była to groteska filmowa, w ramach której na brzeg Wisły w czasach nam współczesnych wypływają dwie młode syreny i rzucają się w nocny wir Warszawy w latach 80. ubiegłego wieku. Jakie to nocne życie wtedy było, to osoby z naszą metryką doskonale pamiętają. Kicz mieszał się tu z biedą, a nuda z tandetą. Ale sam pomysł był do tego stopnia odjechany, iż film zdobył nagrodę filmową Polskiego Orła, i to dla pani reżyser. Zauważona została także odtwórczyni jednej z ról drugoplanowych Kinga Preis. Film wrócił także z nagrodami z festiwalu w Gdyni, a z amerykańskiego festiwalu dla filmowców początkujących w Sundance w Stanach Zjednoczonych w kategorii kino światowe przywiózł specjalną nagrodę jury za wizję artystyczną. Pomniejszych nagród nie wymieniamy.
    No i teraz właśnie te dość osobliwe milczące bliźniaczki. Najpierw najkrócej. Fakty są takie, iż Siostry Gloria and Aubrey Gibbons były córkami karaibskich imigrantów, którzy osiedli w Walii w latach 60. ubiegłego wieku. Zakochana w sobie wiktoriańska prowincja – jakby wprost z kryminałów Agaty Christie – odsuwała czarnoskóre dziewczynki na margines. Lekceważyła, nie dostrzegała. Dziewczynki odpłacały podobną monetą. W szkole odmawiały nauki czytania i pisania, a po szkole odmawiały rozmowy z kimkolwiek – prócz nich samych. Więc kiedy znalazły się w sypialni, tworzyły własne światy – bez porównania ciekawsze niż walijska prowincja. Piękne i bogate dziewczęta z Kalifornii, przystojni i obiecujący kawalerowie, do tego intrygi, żądza i wielkie pieniądze. Los prawdziwych sióstr ma i taką puentę, że, kiedy podrastały, do komunikowania się ze światem przestały im wystarczać wiersze i opowiadania, zaczęły się narkotyki, dość swobodne relacje seksualne, przygodne romanse i drobne przestępstwa. W wieku 19 lat dziewczyny zostały uznane winnym szesnastu zarzutów dotyczących włamań, kradzieży i podpaleń. I w konsekwencji umieszczone w otoczonym złą sławą szpitalu psychiatrycznym Broadmoor na czymś w rodzaju bezterminowego wyroku. Spędziły tam 11 lat. Że to kicz i opera mydlana? Nie szkodzi: Walia za ich oknami to też był kicz. Mydlany, nie operowy.
    Informacje o tych młodych damach Agnieszka Smoczyńska czerpała bezpośrednio z obserwacji dziennikarki śledczej Marjorie Wallace, która zajmowała się przypadkiem sióstr i opisała je w książce. Wallace urodziła się w Nairobi w brytyjskiej Kenii, gdzie jej ojciec był inżynierem budownictwa lądowego projektującym linie kolejowe. Jej matka była pianistką klasyczną. Po studiach muzycznych Wallace ukończył studia z psychologii i filozofii na University College London. Później dołączyła do BBC jako reporterka i reżyserka filmowa. Z czasem pozyskał ją The Sunday Times.W 1986 Wallace napisała serię artykułów kampanii w The Times na temat schizofrenii i innych poważnych chorób psychicznych. Artykuły ukazały się pod tytułem Zapomniana choroba. Skoncentrowała się na błędnych przekonaniach na temat chorób psychicznych, udręce i zaniedbaniu osób cierpiących i rodzin oraz niepowodzeniach polityki opieki środowiskowej. W 1986 roku, w wyniku skali reakcji opinii publicznej na artykuły z serii „Zapomniana choroba”, Marjorie Wallace założyła SANE. Organizacja charytatywna początkowo koncentrowała się na najpoważniejszych chorobach psychicznych, ale później rozszerzyła swoje działania na całościowo pojęte zdrowie psychiczne. W 1992 roku Wallace założyła SANEline, pierwszą w Wielkiej Brytanii ogólnokrajową specjalistyczną infolinię dotyczącą zdrowia psychicznego oferującą informacje i wsparcie emocjonalne osobom indywidualnym, rodzinom, opiekunom, profesjonalistom i ogółowi społeczeństwa. W 1994 roku zebrała również ponad 6 milionów funtów na budowę nowego centrum badawczego, The Prince of Wales International Centre for SANE Research, dzięki darowiznom m. in. Sułtanatu Brunei. Centrum promuje i gości wielodyscyplinarne zespoły badające i badające przyczyny psychoz. Zostało otwarte przez księcia Karola w 2003 roku. W 1982 roku Wallace poznała June i Jennifer Gibbons. Wallace zdobyła ich zaufanie i nagłośniła ich sprawę. W 1986 roku Wallace opublikowała książkę „The Silent Twins”.
    I teraz ten nasz obraz filmowy. Agnieszka Smoczyńska nie skupia się na tym egzotycznym przypadku mutyzmu, jak się nazywa odmowę używania mowy w kontaktach międzyludzkich. Lecz szeroko odmalowuje środowisko, które doprowadziło do takiej traumy. Napiętnowanie o charakterze rasistowskim, przeciążony i niewydolny system edukacji powszechnej w ówczesnej Anglii, brak tolerancji i zrozumienia dla odmienności. Smoczyńska w bliźniaczkach widzi kogoś w rodzaju podwójnego artysty niezrozumianego przez świat. Dopisuje dziewczęta do długiej listy outsiderów, których społeczność najpierw odrzuciła, a potem stawiała na cokoły. Cóż, jest to mutyzm skrajny. Wydaje się, że dla tych artystycznych dusz wszystko, co ważne, mieści się w ich sztuce, a mowa jest aktem zdrady. Widza od początku wciąga i zaciekawia to, co doprowadziło do tak silnego napięcia między światem zewnętrznym i tym ich własnym, i dlaczego te światy nie mają punktów stycznych. Zwłaszcza że to światy wyimaginowane, ujęte w niezwykle kreatywne sekwencje, inspirowane zapiskami sióstr, wypełnione barwami jasnymi i różowymi, co kontrastuje z pospolitością i szarzyzną świata, w którym przyszło im bytować w sensie fizycznym. Świat dziewcząt jest klaustrofobiczny i widz czuje się tym ciasnym wnętrzem, jakie obie dziewczyny sobie zafundowały. Az chciałoby się zamknąć okno i przewietrzyć całą tę sytuację. Oglądane z zewnątrz bliźniaczki demonstrują coś w rodzaju katatonii, zupełnego otępienia i zerwania kontaktu ze światem zewnętrznym. jest to tak przekonujące, że co najmniej trzecia część filmu upewnia widza, że tym dziewczętom nie bardzo można pomóc. No i ta kompulsywna dbałość o to, by żadna z dziewcząt nie otrzymała mniej lub więcej czegokolwiek bez zgody tej drugiej. Do tego ich świata należą wszystkie te fantastyczne historie, wiersze, ręcznie robione lalki, które mają spełnić fantazyjne marzenia o zostaniu pisarkami o światowej renomie. Pojawiają się niepokoje okresu dojrzewania, obsesja na punkcie lokalnego zawadiaki. Pomysły się kotłują i spiętrzają, jak te o powieściowym lekarzu, któremu Jennifer jako autorka każe przeszczepić serce psa swemu beznadziejnie choremu synkowi. No a cały film oddycha wyobraźnią Smoczyńskiej, śmiałą i zuchwałą. Obserwujemy nieustanne przeciąganie liny między brutalną rzeczywistością a fantazją, dzięki której ta rzeczywistość staje się znośna, no, przynajmniej do pewnego momentu. Tylko dzięki ten wytężonej nasilonej wyobraźni jesteśmy w stanie, nie powiem wniknąć, ale zbliżyć się do świata, w którym dziewczęta zatrzasnęły się na zawsze. Te wewnętrzne światy pokazane są w animacji poklatkowej, w wizjach o wspaniałej teksturze. A wszystko o tym, jak społeczeństwo traktuje ludzi, których nawet nie próbuje zrozumieć.
    A sztuka filmowa odpowiada, że zrozumieć drugiego człowieka często łatwiej za pomocą zwięzłej metafory niż bardzo długiego referatu. No to, spróbujmy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *