Dziś pierwsza przymiarka do operacji Slow Summer. Ze strychu zostały ściągniete krzesełka kupione 7 la temu (i prawie wcale nieużywane) oraz stolik (jeszcze w sklepowej folii). I od razu pierwsza skucha. Bo krzesełka – przynajmniej jak dla mnie – przyciasne. Pojechaliśmy po większy rozmiar, ale w Decathlonie też tylko małe rozmiary. Rozmiary większe rodacy wykupili na pniu (co mnie nie dziwi) i nie wiadomo, kiedy będzie dostawa. W plener zabraliśmy też książki, ale było + 16 oraz nieprzyjemny wiaterek, więc pogoda nie nadawała się nawet na to, by przeczytać połowę „Janka Muzykanta”, niestety:
Z trasy. W Toruniu, w kontenerze przy Muzeum już zimą pokazywano „Gabinet doktora Caligari” na stulecie filmu. Wpadliśmy wtedy tylko na chwilę, ale gdy byliśmy teraz, ten nieobejrzany doktor wrócił jak wyrzut sumienia. Więc wieczorem w domu odbyła się zaległa, uroczysta premiera.:
Zaległość z Torunia, z wystawy Linkego. Owszem, ten „Autobus” czy „Ślepiec”, ale propagandzista był z niego też w deseczkę…: