Siergiej Łukjanienko „Brudnopis”

Siergiej Łukjanienko „Brudnopis”

Rosyjska wspólczesna fantasy. Światy alternatywne. Ale to mało interesujące. Najciekawszy jest przypadek faceta, którego wszyscy zapominają w absurdalnie przyspieszonym tempie.
Cytaty:

Jeśli nie jesteś w czepku urodzony, jeśli nie idziesz przez życie lekkim krokiem próżniaka, strzeż się szczęśliwych dni! Życie przypomina pasiasty strój więźnia – jeśli dzisiaj miałeś pecha, jutro nadejdzie sukces.

W naszym kraju rację ma nie ten, kto ma rację, lecz ten, kto ma więcej przyjaciół.

Kotia zauważył, że najważniejsza rzecz w życiu każdego człowieka to spełnić swoje przeznaczenie, o czym pisał wielki myśliciel Coelho.

Przypomniał mi się stary dowcip o tym, że jak masz dwadzieścia lat i całą noc pijesz, to rano wstajesz wypoczęty i radosny. Jak masz trzydzieści lat i całą noc pijesz, to rano wstajesz i czujesz, że całą noc piłeś, a w wieku lat czterdziestu całą noc spokojnie śpisz, a rano czujesz się tak, jakbyś całą noc pił.

A ty wszystko pamiętasz? – zapytał z nadzieją Kotia. – Wszystko. To mnie zapominają. Rodzice jeszcze pamiętają, Anka… jeszcze kilka dziewczyn… – Czyli ludzie, z którymi masz najsilniejszy kontakt emocjonalny – stwierdził Kotia. – W sensie? – Ci, którzy często o tobie myślą. To nie pozwala im zapomnieć… w każdym razie nie tak szybko. Przecież ludzie ciągle coś zapominają, to normalne. Jeśli jakieś informacje są zbędne, jeśli z nich nie korzystasz, mózg usuwa je albo spycha na dno. Mam w komputerze taki system, który co jakiś czas pyta: „Z tego programu korzystałeś pół roku temu. Jest ci nadal potrzebny czy można go usunąć?”. To normalne zjawisko, tylko w twoim przypadku zachodzi z zastraszającą szybkością. To tak, jakbyś miał sklerozę. – Dlaczego ja? Ja wszystko pamiętam. To moi przyjaciele mają sklerozę.

– I oto samo życie, sama rzeczywistość zaczęła pana usuwać ze świata. Stopniowo zacierają się pańskie ślady: najpierw dokumenty, potem wspomnienia przypadkowych znajomych, potem wspomnienia przyjaciół i krewnych. A skończyłoby się to… – Zawahał się, a potem skinął głową. – Skończyłoby się tym, że stałby się pan zapomnianym przez wszystkich widmem. Mniej więcej.

Że już zupełnie mnie nie ma? Mogę zabić, a godzinę później… (zaraz, zaraz, a zegarek jest? Jest i to nawet cały!), a dwie godziny później gliniarze, którzy mnie zatrzymają, nie będą pamiętać, gdzie i kiedy mnie zatrzymali. Nogi same wyniosły mnie na podwórko. Stanąłem w rogu, rozpiąłem rozporek. Co się teraz przejmować po tym wszystkim. Stałem się idealnym przestępcą. Mogę kraść, napadać, zabijać. Nie zapamiętają mnie żadni świadkowie. Jeśli nie zabiją mnie podczas zatrzymania, to wypuszczą.

To nawet nie stacja, tylko peron. Maleńka budka kasy zamknięta, nad drzwiami mży żarówka. Dwa pawiloniki sklepów jasno oświetlone, na jednym dumny napis „Całodobowy”, ale drzwi również zamknięte, przez szybę widać tabliczkę z napisem: „Przerwa 15 minut”

… żądać wyjaśnień od tego człowieka to tak, jakby pytać, ile cylindrów ma silnik jego samochodu. On nie wie, on używa.

– Pani tak jakby nie jest człowiekiem? – Jestem mistrzem.

Każdy przeszedł przez to samo: człowieka zaczynają zapominać znajomi i krewni, jego dokumenty znikają, jego miejsce w rodzinie i w pracy zajmuje ktoś inny. A gdy człowiek już sięgnie dna, gdy nie ma się gdzie podziać, przychodzi do niego goniec albo listonosz – jednym słowem, zostaje gdzieś wezwany. Miejsce, do którego przychodzi, staje się jego nowym miejscem pracy.

Nigdy w życiu nie spotkałem się z klasową nienawiścią. Zresztą, między mną i Kotią nigdy nie było żadnej różnicy! Dopiero teraz pojąłem, co czuł drobny sklepikarz, gdy w październiku 1917 roku przyszedł do niego rewolucyjnie nastawiony marynarz.

Młody i zdrowy mężczyzna ma cały wachlarz możliwych przebudzeń. Najprzyjemniejsze, gdy całują cię w ucho i mówią: „Kochanie… dziękuję, to była niezapomniana noc…”. Co ciekawe, może to być również wariant najstraszniejszy, tylko wtedy czuły głos jest głosem męskim i ma kaukaski akcent. Pomiędzy tymi skrajnościami występuje ogromne spektrum różnych pobudek. Jest tam: „Ta druga butelka to już była przesada, ale i tak to był udany wieczór”. Jest też: „Znaleźć skarpetki i spływać, zanim się obudzi”. Jest również wariant dość egzotyczny: „Zasnąłem za kierownicą, panie doktorze?”. Ale zazwyczaj pobudki są znacznie bardziej prozaiczne. Często młody mężczyzna budzi się z myślą: „Jak ja nienawidzę tej roboty!”. Szeroko rozpowszechniona jest również: „Czy ten dzieciak już nigdy nie przestanie wrzeszczeć?”. Albo: „Co za kretyn dzwoni do mnie w środku nocy?!”.

Wyglądał jak angielski dżentelmen, który widzi, że stary wierny sługa usiadł przy stole, położył na nim nogi i zapalił cygaro.

– Wyglądasz jak opakowanie flamastrów – mruknąłem. – Chińskich

Pomyślałem, że od początku tych wszystkich wydarzeń prześladuje mnie wrażenie, że jestem bohaterem powieści przygodowej – wokół mnie jest albo kryminał, albo mistyka, albo fantastyka. Tak naprawdę dzieje się to z każdym człowiekiem, tylko gatunki zwykle nie są aż tak pasjonujące. Zazwyczaj jesteśmy bohaterami melodramatów bez pięknych księżniczek czy dzielnych rycerzy, czasem nudnych powieści produkcyjnych, w których twój

Dzieci znają dwa sposoby przemieszczania się, z których jeden dorośli zupełnie zatracają. Pierwszy: wleczenie się. Drugi: bieganie w podskokach. Zwykle normalne dziecko tym pierwszym sposobem idzie do szkoły, tym drugim do domu.

Chciałem zobaczyć Rosję przyszłości. Co ja poradzę, że w mojej podświadomości ta przyszłość wygląda właśnie tak: słabi narkotyzowani mieszkańcy, leniwie grzebiący w ziemi, równie leniwie rozmnażający się i właściwie niczym niezainteresowani? Polityk usiłował mnie namówić, żebym otworzył drzwi do Arkanu, ale tak dużo mówił o przyszłości Rosji, że we śnie odnalazłem świat maksymalnie zbliżony do moich wyobrażeń o tej przyszłości.

Czynią ich bezbronnym ludzkim materiałem, którego rola zostaje sprowadzona do płodzenia i rozmnażania się. Jakby się tak zastanowić, to właściwie jest główna funkcja każdego człowieka. Ale my mamy chociaż iluzję, że rodzimy się nie po to, żeby stać się

Ktoś mi kiedyś opowiadał, że ponad połowa młodych autorów, posyłających swe genialne utwory do wydawnictw, rozpoczyna powieść sceną cierpień skacowanego bohatera. Bohater otwiera oczy, łapie się za pękającą głowę, przypomina sobie ilość wypitego alkoholu, łyka aspirynę i chciwie pije wodę. Następnie, heroicznie rozprawiając się z konsekwencjami własnej głupoty, wdziewa kolczugę albo skafander, bierze teczkę lub klawiaturę i wyrusza na wyprawę lub do Internetu. Heroiczny pojedynek bohatera z kacem, skurczem naczyń i odwodnieniem jest wręcz nieuchronny. Zapewne w ten sposób młodzi autorzy chcą zmusić czytelnika, by wszedł w skórę ich bohatera – niewielu ludziom zdarza się ratować galaktykę czy pokonać Czarnego Władcę, ale z kacem walczyli niemal wszyscy.

Szaleństwo ma w sobie pewien urok. Wyjść z domu po chleb i wyjechać do innego miasta, poznać rano dziewczynę i wieczorem wziąć z nią ślub, zdecydowanym ruchem otworzyć drzwi do ciemnego pokoju, z którego dobiegają podejrzane dźwięki, wejść do klatki hipopotama i poklepać go po tłustym zadzie, pojechać do Tajlandii i uprawiać seks bez prezerwatywy, przyjąć propozycję tajemniczego nieznajomego i podpisać się krwią na czystej kartce papieru. Jednym słowem, rzucenie się na złamanie karku ku przygodzie to bardzo kusząca wizja.

Prawdziwy strach jest wyraźny, namacalny, prawdziwy strach pochłania cię całkowicie. Widzisz go, słyszysz, czujesz i możesz dotknąć. Możesz sprawdzić, jaki ma smak. Lufa pistoletu pachnie prochem i ma smak żelaza. Pęknięta deska cuchnie zgnilizną. Skóra na gardle, napięta ze strachu szeleści, gdy dotyka ją ostrze. Strach potrzebuje wszystkich twoich zmysłów, aż do końca. Jeśli posiadasz szósty zmysł, strach również weźmie go w obroty.

Najstraszniejsze jest to, że człowiek pozostaje sam na sam z wiecznością, z upadkiem w ciemną pustkę. Świat sprowadza się do jednego punktu, ciebie, albo wybucha w nieskończoną przestrzeń, nie bezlitosną czy złą, lecz absolutnie obojętną. Jesteś nikim i twoje miejsce jest nigdzie. Możesz wierzyć w Boga, możesz nie bać się śmierci, drwić z niej i pajacować, ale gdy oddech wiecznej nicości dotyka twoich warg, milkniesz. Śmierć nie jest okrutna czy straszna, ona jedynie otwiera drzwi, za którymi nic nie ma. A ty robisz krok i przekraczasz ten próg. W samotności. Zawsze w samotności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *