Sandor Marai „Dziennik”

Sandor Marai „Dziennik”:

Czytamy dalej. Napięcie rośnie.
Cytaty:

Przez kilka nocy z rzędu Conrad. Tajemniczy i niepojęty. Polski emigrant, który nie znał ani angielskiego, ani francuskiego, wędrowny marynarz, który pewnego dnia przemówił i w doskonałej angielszczyźnie stworzył dzieło życia, które jest jednym z literackich arcydzieł wieku. Lord Jim, Nostromo, wszystko to wyskoczyło z głowy polskiego marynarza jak Atena z głowy Zeusa. Kolory powieści, ornamentyka jak na dalekowschodnich obrazach Gauguina. Jego bohater – człowiek, który nie jest w stanie uwolnić się od poczucia winy – wydaje się szczególnie angielski. Najwyższy stopień tragedii człowieczej Conrad upatrywał w tym, że człowiek cofa się przed Losem, nie ma siły, by przyjąć swój los, targuje się. Lorda Jima, Nostromo wyrzuty sumienia dręczą do końca życia. To samoudręczenie jest patologiczne. Okoliczności mogą być nie do pokonania i ten, kto się w takich chwilach załamuje, nie jest jeszcze zdrajcą.

W białych domkach na półkach stoją kolorowe książki, ale nie wypada rozglądać się i pytać, co czytają domownicy, bo może się okazać, że właściciel nie jest czytelnikiem książek, tylko ich kolekcjonerem.

W życiu dane mi było spotkać trzy prawdziwe potęgi: Rosjan, Amerykanów. I starość. Doświadczam, że z tych trzech ostatnia jest przeraźliwie bezlitosna.

Śmierć nie przybywa z zewnątrz, nie dzwoni, nie zapowiada się listem, nie telefonuje: śmierć jest w nas, całkowicie w nas. Któregoś dnia znajdujemy ją jak coś, co się znajduje w kieszeni zimowego płaszcza.

„Pisać” nie jest trudno. Tylko wykreślać trudno, wyrzucać wszystko, ale tak, żeby całość pozostała nieuszkodzona i bez braków. W życiu to też jest trudne: wykreślać, wyrzucać wszystko, co jest „nieważne”. Ale co jest „ważne”?

… trudno stworzyć demokrację w społeczeństwach, w których nie ma demokratów.

Wergiliusz odwraca się ku Homerowi, potem prowadzi pod rękę Dantego… ogniwa łańcucha literatury światowej łączą się ze sobą, pomiędzy utworami istnieje organiczna współzależność.

Budda. Umierał, uczniowie poklękali wokół jego łoża, czekali na Ostatnie Słowo. Wreszcie odezwał się i powiedział: „Wędrujcie”. I zamilkł.

Nie można „pisać wierszy”. Wiersz można tylko „zapisać” – szybko i wiernie, bez zmian, według tego, jak dyktuje on samego siebie. Nie można sobie postanowić „napiszę piękny wiersz”. Wielu pisze rytmiczne pamflety. Ale to nie są prawdziwe wiersze, tylko tak zwana poezja, która w masce i przebraniu, cichcem wkrada się do literatury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *