Ryszard Smolaga „Ślad prowadzi do Delty”

Ryszard Smolaga „Ślad prowadzi do Delty”:

Na sen.
Cytaty:

Określenie „pensjonat” nie było może najodpowiedniejsze dla starej, zbudowanej przed. wojną i mocno już sfatygowanej willi z nadpróchniałego drzewa, ale jej obecny właściciel, Leon Wiewiórski, nie zaniedbywał używania go przy każdej okazji. Czynił to ze szczególnym naciskiem podczas pertraktacji o wynajem pokoi, które mo że nie wyróżniały się czystością i luksusowym wyposażeniem, ale za to mogły poszczycić się mnóstwem łóżek, bowiem cena pokoju kalkulowana była ..od łóżka”.

… pani Zofia Strzałecka przybyła tu ze stolicy na odpoczynek po trudach, jakie w naszych czasach przypadają w udziale prywatnemu rzemiosłu.

Wiewiórski nie miał w ogóle zbyt dobrej opinii u funkcjonariuszy miejscowego posterunku. Sierżant Sójka zdążył już wtajemniczyć porucznika w pewne informacje, wiążące osobę Wiewiórskiego z nielegalnym handlem obcymi walutami.

Doszły mnie słuchy, że moja żona ma romans z aktorem Romanem Borowiczem. Powiedziała mi to jedna z sąsiadek w zaufaniu. Jej podobno zwierzyła się sama moja małżonka. Nie chciałem w to wierzyć, bo skąd tak słynny aktor do mojej żony, nie wiem, czy pan porucznik ją widział… Ale różne cuda zdarzają się na świecie…

Otóż zdarzyło mu się już, że jakaś dama wymyśliła go sobie jako mężczyznę, z którym miewa zażyłe stosunki, mimo ze znała go tylko ze sceny i filmu. . Znajomo ści zawarte z osobami ze sfer artystycznych niektórym imponują tak bardzo, że nic posiadając takowych, gotowi są owe koneksje wyimaginować.

A kto mógł zabić? Ludzie domyślają się tego lub owego, a zwykle okazuje się, że zabił po prostu bandyta. Zawodowy bandyta. Tacy się do tego nadają, normalni ludzie – nie. — Proszę się nie pogniewać, ale wydaje mi się, że pan trochę upraszcza sprawę — nie zgodziła się z tezą inżyniera. Strzałecka. — Różnie bywa.-Zdarzają się wypadki, że sprawcami są ludzie z-najlepszego towarzystwa, z wyższym wykształceniem.

Zawidowskim zasięgnął u kierownika lokalu. — Jest taki, zgadza się. Ale on nie pracuje u nas. tylko w zespole młodzieżowym Teksas Bazooka Band. Nie wiem nawet dokładnie, co to znaczy, ale tak się nazywają.

Milicyjny Fiat zatrzymał się przed „Rusałką” w Wydmach. Mimo napisu głoszącego, że lokal jest „restauracją — dansingiem”, była to po prostu zbita z desek i dykty buda, której ażurowe ściany nic dawały nawet osłony od podmuchów silniejszego wiatru. „Rusałka” stanowiła typowy obiekt przemysłu gastronomicznego reprezentatywny dla trendu pod hasłem „Minimum wkładu — maksimum zysku”.

— Wszystko panu powiem — rzekł właściciel „Rusałki”, ciężko wzdychając. — Prowadzenie takiego lokalu to okropną harówka, po prostu męczarnia, kiedy ma się do czynienia z bandą łobuzów i złodziei. Wszyscy chcą tylko kraść, nikomu nie chce się pracować. I w dodatku, na to wszystko, zjeżdża ta banda pijaków w postaci Teksas Bazooka Band.

— Stąd — plutonowy wskazał powtórnie w stronę kierownicy Stara. — Przecie ż taki luz to murowany wypadek, o tym chyba pan powinien wiedzieć jako kierowca, nie? Czy w waszej bazie nic ma kontrolerów stanu technicznego wozów? Tak was dyspozytor wypuszcza i pan zgadza się z takim luzem w kierownicy wyjeżdżać w drogę? — Co ja na to poradzę, panie władzo — tłumaczył się kierowca. — Kontrolerzy byli, ale ich zwolniono, bo zbyt wiele wozów kwestionowali i nie mo ż na było zrobić planu przewozów.

Czekając na dyrektora naczelnego, który prowadził właśnie ważną naradę, Zięba skracał sobie czas liczeniem telefonów, odbieranych przez sekretarkę, zapewniającą wszystkich rozmówców, że dyrektor wyszedł już do domu.

… wsiadł w samochód i jak strzała pomknął do Ełku.

… z radiotelefonu samochodu Zięby rozległ się głos: — Ewa wzywa 07! 07 zgłoś się!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *