Radio Merkury, środa 12 października 2016

Mili Państwo,
Buenos Dias, bo dziś świętujemy ONZ-towski dzień języka hiszpańskiego. Honorowy patronat objął Speedy Gonzales, a w Polsce chłopcy z naszego Puebla. O ile nie odeszli.

Równiutko dwadzieścia lat temu oglądaliśmy u nas częściowe zaćmienie słońca. To znaczy: Dane nam było słońca zaćmienie. Następne będzie może za sto lat. Pamiętam jak dziś, akurat byłem w Łebie. Plażą szły zakonnice, a słońce w dół wciąż spadało nie mogąc spaść.

Z bukietem do Witolda, o którym naród układa pieśni, jak ta:
Witoldowi dziś życzenia
Słodkie niczym czekolada
Szczęścia, zdrowia, powodzenia
Niech mu zawsze się układa.

Słownik wyrazów obcych otworzył się na literce „D”.
dewotka, dewot – „świętoszek”. Ks. Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III”  z roku 1841: „Dewotów niewiele było. Dewotek sto razy więcej…”
dezabil – „ranny strój domowy”. Piosenka A. Rosiewicza:
„Jechał sobie od Dąbrowy młody śliczny dzielnicowy
Na motorze w dezabilu, na wycieczkę po cywilu.
Też go mają chłopcy, chłopcy-radarowcy,
Dostrzegli go z dala, zapłacił górala”.
drabant – „nazwa tańca polskiego, pośredniego między polonezem a mazurem, tańczonego na zakończenie wesela”. To zostało w narodowej tradycji. Do tańca tańczonego na dzisiejszym weselu o czwartej nad ranem żadna nazwa nie pasuje bardziej niż właśnie: drabant.

A teraz rewolucyjna zmiana w poznańskiej telefonii, ale z roku 1912. „Dziennik Poznański”:
„Z dniem 21 lipca nastąpi zapowiedziana zmiana  w systemie telefonowym. Urząd telefoniczny zwraca uwagę, że w nocy z soboty na niedzielę zaprowadzony zostanie system półautomatyczny (…). Główną zaletą będzie szybkie połączenie i rozłączenie rozmowy. Telefony nowego systemu różnią się od dotychczasowych tem, że nie mają żadnej korby; wezwanie urzędu telefonicznego następuje z chwilą zdjęcia słuchawki z haczyka. Skoro urząd telefoniczny się zgłosi i skoro interesant oznajmi mu żądany numer, uskutecznia się połączenie za pomocą automatycznych maszyn na poczcie”.

No i najpiękniejsze strofy poetyckie o jesieni, jakie tylko zna literatura polska. Maria Konopnicka:
Wicher wieje, deszcz zacina,
jesień, jesień już!
Świerka świerszczyk zza komina,
naszej chatki stróż.
Świerka świerszczyk co wieczora
i nagania nas:
– Spać już, dzieci, spać już pora,
wielki na was czas!
– Mój świerszczyku, bądźże cicho,
nie dokuczaj nam…
To uparte jakieś licho,
śpijże sobie sam!”
Tak, żadna pisarka tak dobrze nie znała się na świerszczykach jak Maria Konopnicka.
I już zmierzamy do finału pamiętając, co Winston Churchill mówił o wystąpieniu publicznym:  „Powinno mieć dobry początek i dobry koniec, ale przede wszystkim  początek powinien być możliwie blisko końca”.
Wiesław Kot

radiomerkury

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *