„Pod Szlachetnym Koniem”

„Pod Szlachetnym Koniem”:

Zbiór kryminalnych układanek a lat 60. Słomczyński, Szczypiorski, Kwiatkowski (pod zachodnimi pseudonimami). Staroświeckie, ale staranne.
Cytaty:

Ten człowiek ma cerę kogoś, kto długo nie oddychał świeżym powietrzem i tkwił za murami. Nawet jeżeli wychodził na półgodzinny spacer, to dwadzieścia trzy i pół pozostałych godzin w ciągu doby zapewnia ten dziwny koloryt, który w żargonie złodziejskim nazywa się „opalenizną Pana Boga”.

Nie ma w tym nic z patologii. Jest to po prostu ciekawość, dzięki której świat w ogóle idzie naprzód. Pan Duplessis twierdzi, że wspomniał Marata i Karolinę Corday. Można mu wierzyć, choć sprawa nie ma większego znaczenia. Zwłoki w wannie każdemu Francuzowi kojarzą się z Maratem, tak jak każdemu Amerykaninowi kojarzą się z komiksami. Ponieważ pan Duplessis jest Francuzem, więc zużywa masę czasu na refleksje, a nie na działanie. Byłoby jednak przesadą przypuszczać, że stary profesor przez piętnaście minut stoi w łazience i podziwia nagą kobietę z nożem w piersiach. Powstaje więc pytanie — co skłoniło pana Duplessis do przemilczenia tak poważnego i tragicznego odkrycia?

Rzecz oczywista, że tylko w miernych powieściach sensacyjnych mordercą okazuje się ten, na którego wcale nie padało podejrzenie. Pani Perret pozostaje poza podejrzeniem, ale dla spokoju sumienia należy rozważyć wszelkie drogi, jakimi mogła się wymknąć z tego kręgu. Dopiero wówczas sprawa pani Perret będzie ostatecznie zakończona.

Pani Perret wydaje się interesująca właśnie dlatego, że pozbawiona jest wszelkich cech kontrowersyjnych. Wszyscy dobrze o niej mówią. Ludzie, o których wszyscy dobrze mówią, są szalenie niebezpieczni.

… na Wyspach. Tam policjanci są może mniej wytworni w słowach, ale rzetelnie trzymają się przepisów. Tutaj komisarze kryminalni zachowują się jak wersalczycy, aby potem, w celi śledczej, pomagać sobie pięściami.

Willburn siada wygodnie w fotelu, a Garnet mechanicznym ruchem wyciąga notes i ołówek. Zawsze posługuje się notatkami. To ułatwia pracę.

Jakie mamy fakty? Trup w wannie. Jak w marnej powieści. Ładna dziewczyna zostaje zamordowana nożem podczas kąpieli. Kim jest Maria Van? Kobieta z półświatka, a raczej może dziewczyna o sportowo — awanturniczej koncepcji życia. Narty, jazz, szybkie samochody i mężczyźni z dużymi pieniędzmi. Maria Van nie mogła się podobać ludziom starszej daty. Ludzie starszej daty uznają domy publiczne i kokoty, ale nie uznają młodzieży, która afiszuje swobodę obyczajów. W dawnych dobrych czasach istniały instytucje, które zapewniały rozrywki starszym panom za godziwą opłatą i jednocześnie były oddzielone od przyzwoitego świata wysokim murem przepisów, zarządzeń policyjnych i powszechnie przyjętego konwenansu. Dzisiaj granica ta przestała istnieć. Lupanary należą do historii, a w każdej restauracji można natknąć się na młodą kobietę, która chętnie służy przygodnym znajomym. W rezultacie świat współczesny wprowadził szalone zamieszanie do utartych pojęć. Poznajesz kobietę i nie wiesz, z kim masz do czynienia. Ulicznica czy dama? Właściwie nie ma już dzisiaj ulicznic i nie ma dam. Są kobiety, które uznają miłość od pierwszego wejrzenia, i są takie, które w taką miłość nie wierzą. Na tym polega cała różnica.

Szli teraz szybciej, Willburn nagle nabrał energii. Mówił z pozornym spokojem, ale Garnet wyczuł w jego tonie podniecenie: — Mam czasem takie momenty w życiu. Widzi pan, w głębi każdego człowieka siedzi taki krasnoludek, który intensywnie myśli za niego. I zupełnie niespodziewanie krasnoludek zaczyna krzyczeć wielkim głosem. To jest zaskakujące. To jest wspaniałe…

Przybywam z kraju, gdzie przestępczość wśród młodzieży jest zjawiskiem rzadkim. Przybywam z kraju, gdzie zbrodnie są z zasady dokonywane solidnie, z rozwagą, ośmielę się powiedzieć, że nawet z poczuciem odpowiedzialności. Sugerowałem się dotychczasowymi doświadczeniami w kraju, który rządzi się przecież innymi prawami. Komisarz Garnet prosił mnie o pomoc, gdy był o krok od rozwiązania. Zagmatwałem mu zadanie, zamiast je wyjaśnić…

Policja wygrywa dlatego, że nie istnieją dostatecznie sprytni przestępcy.

— Sierżancie Foxe, zabierzcie tego człowieka — rzekł Randot wskazując Davide’a. — Niech się nim zajmą na dole. — Nadał głosowi urzędowy ton, który działał na jego podwładnych jak zimny prysznic po przepiciu.

— Linijkę — powtórzył Chan. — I co dalej? — W następnym pokoju spotkałem panią Howard siedzącą w fotelu, obok niej panią Moss. Obie panie zajęte były robótkami na drutach. — Niedobrze jest, gdy sarny kręcą się w pobliżu tygrysa — rzekł Charlie Chan. — Mógłby pan już skończyć z tymi idiotycznymi powiedzonkami — przerwał z irytacją lord Griffin.

— Którymi drzwiami weszli do saloniku panowie Sinclair i Biaggi? — Od strony dużego salonu. Rozumiem, o co panu chodzi, panie Chan. Charlie uniósł brwi. — Jest pan tym wobec mnie, czym jest czapla wobec osła. Ja bowiem jeszcze nie rozumiem nic z tego, co się zdarzyło.

Charlie Chan aż podskoczył na fotelu. Ale opanował się szybko i mruknął: — Nawet słoń ma chwile zdziwienia.

Wystarczyło pani czterdzieści sekund swobody, aby wejść przez okno do holu i wbić nóż w pierś Jima, który stał zupełnie oniemiały. To był rzeczywiście widok niezwykły. Wybuchnął szalonym śmiechem, widząc starszą damę przełażącą przez parapet. Kiedy zrozumiał, co mu grozi, było już za późno. Tak, droga pani. W mojej ojczyźnie powiadają, że pliszka może zabić jastrzębia, jeśli go rozśmieszy. Nic nie czyni człowieka tak bezbronnym jak wesołość.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *