Piotr Stankiewicz „Sztuka życia według stoików”

Piotr Stankiewicz „Sztuka życia według stoików”:

Ciągle czytane po kawałku, bo tak właśnie należy. Ostatecznie to podręcznik. I jak się skończy lekturę, właściwie trzeba by ją zacząć na nowo.
Cytaty:

Stoicy podsuwają tu jeszcze jeden obraz: otóż często zachowujemy się tak, jakbyśmy w stanie szczęścia i harmonii czuli się nieswojo, jakbyśmy czuli, że zadowolenie z siebie i ze świata nie może trwać wiecznie, że jest to stan równowagi chwiejnej, z której coś nas prędzej czy później musi wytrącić. I dlatego, świadomie lub podświadomie, czekamy na jakiś pretekst, który ten stan zaburzy – lub nawet aktywnie tego pretekstu szukamy. A skoro tak, to nic dziwnego, że każdy impuls, nawet relatywnie słaby, ma na nas silny i długotrwały wpływ. Jest on w końcu tym, za czym tęskniliśmy. Ten właśnie sposób myślenia trzeba porzucić i przyjąć nowy, dokładnie odwrotny. Jaki? Taki jak w klasycznych prawach dynamiki Newtona, gdzie stanem normalnym każdego przedmiotu jest ruch jednostajny po linii prostej, z którego może wytrącić go dopiero jakaś zewnętrzna siła. Tak samo powinno być z nami: naszym stanem normalnym powinny być szczęście, radość i dobre życie.

Pamiętajmy, że lubimy to, co znamy, jeśli więc smutek trwa długo – poznajemy go aż za dobrze i zaczynamy lubić. Czujemy się w nim przyjemnie u siebie, a próba wyjścia z niego wydaje się nam trudna i bolesna. Byłoby to niczym wyjście z zacienionego pokoju w gwar słonecznej ulicy: jak małe dzieci boimy się tej konfrontacji z wielkim i różnobarwnym światem. Smutek staje się wygodną perspektywą, wszystko widzimy pod z góry wiadomym kątem, wszystko staje się łatwiejsze. Spada nam z barków ciężki obowiązek kształtowania na nowo swoich relacji ze światem – a przecież cenimy sobie to, co nam życie ułatwia. Wyżej zarysowane powody (a także te najściślej prywatne, właściwe każdemu

Powiedzmy to sobie jasno: tęskniąc i wzdychając za tym, co było, a do czego nie możemy już wrócić, wystawiamy przejrzyste świadectwo, że wolimy się smucić, niż dobrze żyć. Nisko więc cenimy swoje szczęście, skoro nie chcemy go opłacić wysiłkiem zaaklimatyzowania się w nowym miejscu.

Stałość jest wartościowa i pożyteczna wtedy, gdy wynika z analizy sytuacji i uzasadnionego przekonania o słuszności naszej decyzji, a nie wtedy, gdy bierze się z kamiennego uporu. Ten ostatni często jest też niczym innym jak lenistwem ubranym w szatki wytrwałości.

Każde nasze postanowienie, każda nasza myśl musi podlegać stałej i niekończącej się rewaloryzacji. Unikać jej to tyle, co uciekać przed złożonością i zmiennością świata – i jeśli będziemy tak postępować, nie dziwmy się, że wplątujemy się w kłopoty i nieszczęścia.

Nie tylko w przeszłości możemy szukać naszych towarzyszy w nieszczęściu, ale również w literaturze i sztuce. Pamiętajmy o tym, biorąc do ręki następną książkę bądź siadając do obejrzenia następnego filmu. Pomyślmy o przedstawionych w nich światach i o zaludniających je postaciach jako o żywym świadectwie tego, jak wygląda życie innych ludzi. Przyjrzyjmy się przedstawionym w nich sytuacjom i zdarzeniom, a nade wszystko perypetiom i dramatom jednostek. Czy biorąc uczciwą poprawkę na konwencję opisu, dalej bylibyśmy skłonni twierdzić, że przedstawione tam losy ludzkie są czymś innym niż to, co spotyka nas w naszym własnym życiu? Stoicy już kręcą przecząco głowami: nie! To jest właśnie bezcenne w „utworach scenicznych i opowiadaniach dawniejszych”, że naocznie i bezpośrednio pokazują nam, iż fundamentalne kłopoty, jakie człowiek ma ze światem i ze swoim życiem, zawsze były i są takie same. Wszyscy musimy się mierzyć z tym samym i dlatego nikt z nas nie jest samotny w cierpieniu. Literatura, film, teatr, wszystkie te małe i wielkie opowieści ludzkości, przypominają nam, że z niczym nie jesteśmy sami. Stoicy powiedzieliby nawet, że nieuchronna powtarzalność pewnych wątków i rodzajów opowieści jest odwzorowaniem faktu, że nic nowego się na tym świecie nie dzieje, a wszystko, z czym mamy dziś do czynienia, miało kiedyś swój precedens. Podobnie jak młody i ambitny pisarz, który siadając do pisania swojej wielkiej i przełomowej powieści, z konsternacją uświadamia sobie, że wszystko już napisano i że nie

Możemy więc powiedzieć tak: stoicy nie czują kompulsywnej potrzeby kontestowania reguł gier, w których uczestniczą. Nie będą łamać zasad dla samego ich łamania, wiedzą bowiem, że to zabija grę. A zdają sobie sprawę, że wszystko na świecie jest pewną grą – w związku z tym w którejś grze uczestniczyć muszą.

Nie powinniśmy wznosić próżnych protestów, skarżyć się i narzekać na niesprawiedliwość. Nie powinniśmy spędzać czasu na dowodzeniu, że role są źle rozpisane. Zamiast tego powinniśmy skoncentrować się na tym, co od nas zależy. A co od nas zależy? Co jest w naszej mocy? W naszej mocy jest chcieć starać się dobrze odegrać naszą rolę lub też poszukać sobie takiej, która będzie nam pasowała lepiej.

To nie sztuka bowiem żalić się, że mogliśmy trafić lepiej – sztuką jest dobrze radzić sobie z tym, co mamy.

Jeśli mamy umrzeć, to nie powinniśmy narzekać, płakać i złorzeczyć z tego powodu całemu światu. Należy gotować się na śmierć z godnością, spokojem, z pogodą ducha i – na tyle, na ile jest to możliwe – z uśmiechem na twarzy. Nie powinniśmy ponad konieczność naprzykrzać się naszym umieraniem innym ludziom, nie powinniśmy być pretensjonalni, powinniśmy pamiętać, że świat nie skończy się wraz z naszą śmiercią i że kiedy nas już nie będzie, ludzie dalej będą się rodzić, kochać i cieszyć. Kto stara się spełnić te warunki, ten dobrze gra rolę człowieka umierającego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *