Parfiniewicz Jerzy „Dwa wcielenia mordercy”

Parfiniewicz Jerzy „Dwa wcielenia mordercy”, seria „Labirynt”:

Oczywiście siatka rewanżystów niemieckich okradająca Polskę z rewolucyjnej myśli technicznej.

Cytaciki:
Wie pan, jak to jest, panie majorze. Gdzie tam szukać fachowca przez spółdzielnię. Przyjdzie dopiero za parę dni, a i zedrze za robotę jak cygan za matkę…

Szedłem Marszałkowską. Starałem się ułożyć jakiś plan działania. Szło mi to dość opornie. Hałas przejeżdżających tramwajów i warkot samochodów utrudniały myślenie. Poza tym ten tłum… Wiecznie spieszący się niezdyscyplinowany, bezwzględny, agresywny. Mijam roześmianą grupę młodzieży. Jacyż oni hałaśliwi. Starsi spoglądają na nich z dezaprobatą. Ale mnie to nie przeszkadza. Lubię i wierzę w młodzież. Jest dorodna, pracowita, mądra. Często zastanawiam się, skąd ta wiara. Przecież na co dzień stykam się przeważnie z ludźmi wykolejonymi.

/major MO/ – Dzień dobry! Witam panią! Bardzo przepraszamy, że musieliśmy panią fatygować, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by hasło „od nas wyjdziesz uśmiechnięty” nie było tylko sloganem bez pokrycia.

W kawiarni było tłoczno, ale znaleźliśmy wolny stolik. ? Jeszcze raz kawa, czy herbata dla odmiany? ? spytałem. ? To zależy, kto płaci. ? Ja! ? Wobec tego proszę kawę. Dla siebie zamówiłem herbatę. Na deser ? coca-colę. Choć te perfumy z landrynkami nie smakowały mi , ale co zamówić w lokalu najwyższej klasy?

Podejmując pracę w milicji, każdy z nas zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie na niego czyha. W każdej chwili ryzykuje

Siedziały tu przy biurkach dwie panie. ? Dzień dobry! Czy możemy mówić z prezesem okręgu? ? spytałem najbliżej siedzącej. ? To nie będzie łatwe, bo właśnie zaczęły się obrady zarządu. Spróbuję to panom załatwić… A panowie skąd i w jakiej sprawie? ? Była bardzo uprzejma. ? W osobistej, do pana prezesa… Urzędniczka spojrzała na nas wzrokiem klientki, która zobaczyła, że na wagę rzucają jej miast wołowego na bitki kawał z kością na mielone.

/refleksje oficera MO/ – Nigdy nie zgodzę się z tymi, którzy twierdzą, że Mazowsze jest smutne i mało atrakcyjne. Z zachwytem spoglądałem na wąskie pasy pól poprzecinanych zielonymi jeszcze miedzami, na kępy drzew, wśród których błyszczały bielą niskie domki, pokryte jeszcze gdzieniegdzie słomą. Swoiste piękno nadawały temu, zdawałoby się monotonnemu krajobrazowi, piaszczyste wydmy widniejące na horyzoncie. Szosę ocieniały rosochate wierzby. Zdaje mi się, że tylko ludzie pozbawieni wyobraźni nie widzą, jak piękne i przedziwne formy przybierają te najbardziej polskie drzewa. Pochylone nad ziemią olbrzymie korony przypominają głowy czarownic, które w beznadziejnym smutku dotykają ziemi rozwichrzonymi czuprynami. Pomiędzy szeregiem wierzb czasami zabłyśnie bielą wysmukła brzoza. Chyba nie czuje się dobrze w ich towarzystwie. Woli wieść życie w grupach oddalonych od szosy, bliżej ludzkich siedlisk. Są i sosny samotne, strzelające w niebo czerwonym nagim pniem, zakończonym plątaniną zielonych konarów. Stoją smutne wśród zoranych pól, marząc o dawnych czasach, kiedy to w ostępach dzikiej puszczy królował żubr i niedźwiedź. Usiadłem wygodniej i przymknąłem oczy. Znów ogarnęła mnie fala wspomnień.

Słyszałem, że pracownicy Służby Bezpieczeństwa mają żelazne nerwy. Nie uważacie chyba papierosów za środek uspokajający? ? Nikt nie rodzi się bohaterem… Każdy z nas odczuwa lęk przed niebezpieczeństwem… Gdyby go nie odczuwał, świadczyłoby to o pewnym odchyleniu od normy. Funkcjonariusz „odważniak” to nieszczęście w naszej służbie. My nie możemy dać się ponieść kowbojskiej fantazji. Pracownik działający rozważnie, umiejący przewidzieć reakcję przeciwnika, wyobrazić sobie następstwa swego czynu, a w przypadku zbyt wielkiego ryzyka wycofać się, to człowiek, któremu można ufać. Nasza odwaga to jedynie umiejętność opanowania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *