Over the rainbow

Wieczorem było deszczowo, potem zrobiło się tęczowo – gdzieś w okolicach Poznania.:

Bo wczoraj wieczorem, jak tylko zrobiło się znośnie wyskoczyliśmy połazić nad znajome jezioro i skubnąć dziki czereśni.:

W trakcie wyjazdu do Bydgoszczy – pobliskie Ostromecko (po raz kolejny) , z pałacykiem (akurat odbywało się tłumne wesele) i stylowym parkiem.:

Wybory. Do sieci trafił płot sióstr Zmartwychwstanek z plakatami wyborczymi. Po nagłosnieniu plakaty zniknęły. Widziałem je, to dwa kroki ode mnie, sam się dziwiłem, że siostry takie rozpolitykowane. Ale te plakaty to był decydującym impuls – teraz wiem, na kogo głosować.:

W tygodniku Przegląd o postaci ojca w polskim kinie.:

 

4 komentarze do “Over the rainbow

    1. „Osobliwym ojcem zastępczym jest w naszym światku filmowym – nomen omen – ojciec Mateusz ze znanego serialu. Wprawdzie sandomierski duchowny nie ma własnego potomka, ale przecież jego plebania funkcjonuje jak każda inna rodzina. On jest głową, rolę żony pełni gospodyni Natalia. Wprawdzie – jak każda żona – lubi pozrzędzić i gotuje nie najlepiej, ale przecież jest bez reszty oddana temu „mężowi”, od którego zależy jej pozycja życiowa, mieszkanie i dochody. Zresztą miała szczęście, że trafił się jej mężczyzna przystojny, wykształcony, błyskotliwy, łagodny w obyciu. „Rodzinę” uzupełnia babcia Lucyna z objawami lekkiego Alzheimera i urwis Michał – odpowiednik wnuczka. Wszyscy wpatrzeni w „ojca Mateusza” jak w obrazek. Z takim to aż przyjemnie pokazać się na niedzielnej sumie. A że stoją po przeciwnych stronach ołtarza? A cóż to szkodzi.”

      1. A więc jednak. Mówiąc poważnie zawsze mi się wydawało, że ojciec Mateusz to dla wielu widzów raczej taki zastępczy syn – dobrze wychowany, wykształcony, przystojny. I fach ma w ręku dobry i ludzie szanują. Nie to co ten prawdziwy, co tylko wino PPD sklepem pije.

  1. Cóż, taki młody i przystojny ksiądz to marzenie każdej mamy… Ale podobno zdarzają się młodzi księża, którzy zawodzą oczekiwania własnych mam. Czasami dość radykalnie. Ale to chyba nie u nas…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *