Wczoraj zahaczyliśmy jeszcze o Nowy Tomyśl. Jak zwykle, gdy tylko wychynąć poza ten nudny Poznań, mnóstwo wrażeń.
Miasto jest stolicą polskiego wikliniarstwa (nie licząc Rudnika nad Sanem). Więc na Rynku największy pleciony kosz świata, co potwierdza Księga Guinessa.:
Jest też muszla koncertowa z wikliny. Tablica informuje, iż nad tym skromnym ostatecznie obiektem napracowało się „49. plecionkarzy” przy „wsparciu 130. nowotomyskich podmiotów gospodarczych”. Jeżeli przy takiej skromnej muszli było czynnych tyle „podmiotów”, to przede wszystkim ta informacja powinna trafić do Guinessa.:
Bo poza tym N. Tomyśl to miasto bardzo światowe.:
W parku miejskim rzeźba współczesna „Tancerka”. Jak głosi tablica: „Ufundowana przez Budowlaną Spółdzielnię Pracy w 1973”. I to jest głęboko słuszne! Jak murarz po pracy, a przed zaśnięciem, chciał pomyśleć o czym przyjemnym i erotycznym jednocześnie, to przed oczami stawała mu właśnie ta dama z pomnika. I żadne porno nie było mu już potrzebne.:
W sklepie obuwniczym wyprzedaż. Sprzedają po jednym bucie?:
Kazałem sobie pstryknąć zdjęcie z cyklu „Pradziadek przy saniach”.:
W Zbąszyniu też osobliwości. Nie zauważyli, że Jan Paweł II świętym jest już od półtora roku.:
Wewnątrz głównej świątyni – jak w wielu innych – choinka z serduszkami, na których dzieci wpisały swe dobre uczynki. Czytam:
I od razu nabieram ochoty, by zawiesić serduszko o podobnej treści. Bo ja też chętnie pomogłem Dorocie rozpakować zakupy. Zwłaszcza, że były tam cztery puszki mojego ulubionego piwa.
W szopce (z głośnika kolędy Maryli Rodowicz) obok zwierząt tradycyjnych także te rzadziej spotykane.:
Aniołek, jak to aniołek: na dwa złote nie zareagował wcale. Dostał za to w łeb. Lekko, tylko na zachętę.:
W Przewodniku Katolickim recenzja z „Gwiezdnych wojen”. Pokazuję zrzut z witryny internetowej pisma. Chciałem kupić, ale nie ma ani w kiosku, ani w Empiku. Nie sądzę, by wykupili nakład ze względu na moją recenzję. Nawiasem: Dorota często gubi się w nowych miejscach. Kiedy pokazuję jej drogę nazywa mnie swoim „przewodnikiem katolickim”.:
Na urodziny dostałem od Doroty czekoladę.:
I już nieprawda. Bo ani 20. lat, ani doświadczenia. Tylko takie trampki nakładam, kiedy idę do lasu.
Zmarła Natalie Cole. Byłem na jej koncercie w Hali Legii w Warszawie. Ale krótko. Oświetlenie jak do meczu koszykówki. W tle kozły, drabinki, kosze… Na tym tle – ona w futrach. Dama z ekskluzywnego klubu. Wysłuchałem „Unforgetable”, czegoś jeszcze i miałem dość. Nie wokalistki, ale tej oprawy, naturalnie.
Trójka ogłosiła kolejną edycję „Listy Wszechczasów”. Piosenki, z którymi szedłem przez życie od bez mała 50. lat. Teraz jednak, kiedy słyszę którąś w radiu, zmieniam stację. Dawnych wzruszeń powtórzyć się nie da, a poza tym znam to do ostatniego dźwięku. Zastanowiłem się, której piosenki dziś jeszcze posłuchałbym bez oporów. To, oczywiście, nic ma żadnego związku z jej wartością czy pozycją, ale wyszło mi tak:
Shine On You Crazy Diamond , Pink Floyd (15)
Hey, You, Pink Floyd (26)
Whole Lotta Love, Led Zeppelin (39). Dziś akurat leciało w radio samochodowym. Dałem na full, myślałem, że Dorota mnie zabije.
Dni, których nie znamy, M. Grechuta (44)
Zegarmistrz światła, T. Woźniak (95)
Hallelujah, Leonard Cohen (105)
Modlitwa, Breakout (130)
All Along The Watchtower, Jimi Hendrix (143)
Fields Of Gold, Sting (175)
Layla, Derek And The Dominos (185)
I to by było na tyle…
Hm, nigdy nie będę miała zdjęcia jako pradziadek, ani nawet jako dziadzio (perski).
Oj, Panie Wiesławie, coś mi się wydaje, że tym „pradziadkiem przy saniach” trochę nas Pan kokietuje… Może wygląda Pan na młodego dziadka (wcześnie Pan zaczął), ale na pradziadka już zupełnie Pan nie pasuje.