Moon over Trzemeszno

Trzemeszno leży 15 kilometrów za Gnieznem. Byliśmy tam o zmierzchu. Dlaczego? Bo jeszcze nigdy nie byliśmy w Trzemesznie o zmierzchu. Bazylika. Zawsze najbardziej kręcą mnie ci kardynałowie w swych hipsterskich kapeluszach. Ech, pokazać się w czymś takim w telewizji choć raz…:

 

No, i tablica ku czci Jana Kilińskiego, najsłynniejszego Trzemesznianina (nie licząc Waldorffa).:

Przed bazyliką wezwanie. Ale komu tu „głosić”..? Dookoła sami katolicy, a jeden bardziej zajadły w wierze od drugiego.:

 

No i ten legendarny księżyc nad Trzemesznem.:

W Gnieźnie na „Mewie” Czechowa. Ostatni raz widziałem to na scenie ze 30 lat temu (Teatr Nowy w Poznaniu). Wtedy wystawili to po Bożemu, z tą czechowowską werandą, na której prowadzi się niekończące się rozmowy. Tu była wersja uwspółcześniona. Aktorzy mruczą pod nosem albo drą się wniebogłosy i – po Czechowie.:

Z cyklu: Miło spojrzeć – mój niezmiennie ulubiony Edward Hopper.:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *