Melancholia przenośna

Czy jest coś bardziej melancholijnego niż las w listopadowy wieczór? Jest. Sala wykładowa, z której właśnie wyszli studenci.

W lesie słucham audiobooków. Latem słuchałem ptaków. Te teraz umilkły, pochowały się. Więc w to miejsce Alistair MacLean – „Jedynym wyjściem jest śmierć”. A aferze w sferach kierowców formuły I. Oczywiście, kiedys czytałem, bo czytałem wszystko jego pióra. Główny bohater jest do tego stopnia pozytywny, że kiedy musi markować alkoholizm i zmusza się do przełknięcia dwóch łyków whisky, zawsze krzywi się z obrzydzeniem. I pomyśleć, że sam MacLean pod koniec życia rozpił się podobno zupełnie. I raczej się nie krzywił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *