Maurice S. Andrews „Dymisja nadinspektora Willburna”:
Andrzej Szczypiorski w pastiszu angielskiego kryminał z funkcjonariuszami ze Scotland Yardu. Gdyby jeszcze dał sobie spokój z tymi dygresjami, z tym całym psychologizowaniem…
Cytaty:
Willburn był zły przez całe życie. Kiedy był tylko zły —wrzeszczał. Kiedy był wściekły —mówił cicho i starannie dobierał słowa. Kiedy był doprowadzony do ostateczności — szeptał głosem słodkim, jak najczulsza kochanka. Ostatnimi czasy niemal od rana do wieczora szeptał. Ludzie drżeli i unikali go.
Willburn odczuł ulgę. Stanowczo nie należał do ludzi cynicznych. Bardzo nie lubił zbrodniarzy, których musiałby darzyć wstrętem i nienawiścią. Byli jego przeciwnikami, chciał ich obezwładniać bez utraty szacunku dla pokonanego wroga.
Ullman nie ulegał nigdy zgubnym nastrojom. Uważał za swoje osobiste osiągnięcie, że zawsze był mniej więcej w takim samym humorze, bez poważniejszych wahań.
Nie ma doskonałych detektywów — przemknęło mu przez głowę. —Detektyw rozwija się wraz ze sprawą, którą rozwiązuje.
Byli to młodzi ludzie, opętani demonem szybkości, jazzu i przygody. Willburn zawsze spoglądał na nich z politowaniem i smutkiem. Nie wyobrażał sobie, co będzie za lat piętnaście, kiedy ci krzykliwi awanturnicy zajmą miejsca spokojnych, starszych panów w ciemnych garniturach i sztywnych kołnierzykach, zasiadających dzisiaj w gabinetach kierowników Yardu. Będzie to najszczęśliwsza epoka dla przestępców wszelkiego autoramentu.