Marian Załucki „Ja tutaj tylko na chwilę”

Marian Załucki „Ja tutaj tylko na chwilę”:

O Marianie Załuckim wspomniał Fedorowicz, więc sięgnąłem po jego zbiorek. Niektóre wiersze pamiętam jeszcze ze szkoły. Dzisiaj brzmi to strasznie grzecznie i antykwarycznie, ale taka satyra, jakie czasy.
Cytaty:

Ze wstępu R.M. Grońskiego:
– Spójrz, Marianie – Minkiewicz, czyli Minio pokazywał mu listę tych, co wystąpili z partii. – Znowu zaśmiecają nam szeregi bezpartyjnych. A pan Antoni odpytywał Mariana z ostatnio napisanych strofek. – Podobno strasznie was rewidowali na Okęciu po powrocie z występów w Ameryce, czy to prawda? – zagadnął. – Prawda – potwierdził Marian. – Zrewanżowałem im się fraszką. Przepraszam za brzydkie słowo, ale rewizja też była paskudna: Wy mi zaglądacie do kufrów i waliz, A ja mam w d…. socjalizm….

Ja tutaj tylko na chwilę, Pięć minut – i tyle.

W całej Europie przecież wiedzą, od Morza Czarnego do La Manche’a, że w Polsce dzieci tylko jedzą. dorosły – zakansza!

Tego, co skradł mi portfel – wesół, że się odkuł,
Satyryka, co pisze: „Hej, zniszczmy w zarodku!”,
Kolegi, co dla sławy powiesić się gotów
I kilku tym podobnych znajomych idiotów…
Ci wszyscy wymienieni – wbrew Kartezjuszowi –
Nie myślą, a istnieją, żyją i są zdrowi!

Słowiki sobie śpiewają. Księżyc na niebie świeci.
Gwiazdy lśnią całą zgrają… A ja?… Ja mam żonę i dzieci.

Myślałem, że będziecie się śmiali,
A wy się już nie śmiejecie.
Rozumiem… Wy tutaj na sali
Też macie żony i dzieci.
1955

Sam personalnik zauważył
Kiedyś na temat mojej twarzy:
– Oj, ten Załucki miewa rysy,
Jakby nie cieszył się
Z Odry i Nysy!…

Jednemu jodły szumią w Tatrach…
Drugiemu śpiewa Frank Sinatra…

Bo gdy ktoś – prawda – alkoholik,
to wiesz, że Polak i katolik!

Płeć – jak telewizor, telewizor – jak płeć:
można nie korzystać, ale trzeba mieć!

Ot, weźmy alkohol. Po prostu czyściochę:
Anglika to dławi, Francuza to dusi,
a Polak – musi.

Gdy mam chwilę natchnienia,
chłonę niebo i ciszę…
A jak nie mam?
To trudno. Wtedy siadam – i piszę.

W małżeństwie już od świtu zmierzcha…
Małżeństwo to jak warszawska defilada:
Wola jeszcze idzie, Ochota już przeszła.

Po zwiedzeniu Europy i innych zagranic
znam już tajemnicę pochodzenia człowieka:
człowiek zwykle pochodzi z Łodzi lub z Pabianic…

Instytucja małżeńska w impas wpada groźny…
Instytucja… Maleńka: Szefowa i woźny.

Nie szukaj, córeczko, mołojca! Nie trzeba – popatrz na ojca…

Nie wolno piłką rzucać w okno. Nie wolno w majtki, bo ci zmokną. Nie wolno ciastek kraść mamusi. Nie wolno patrzeć na Jędrusik. Nie wolno chodzić ci, boś dziecko, na tę filmową twórczość szwedzką.

„Nie ma niewiast w naszej chacie” powtarzają raz po raz…
Czas by poddać już erracie tę najoczywistszą z bzdur,
że brak niewiast w naszej chacie…
Trzeba zmienić „Straszny dwór”.
Dzisiaj inne są dramaty, które psują życia wdzięk:
są niewiasty – nie ma chaty! Chaty nie ma – i w tym sęk.

Świat różne gnębią dziś problemy
i kryzys coraz to twardszy
– a my pijemy – pijemy – pijemy
i jeszcze na eksport wystarczy!…

Nawet mój znajomy – znany żurnalista – ma charakter… Przepiękny. Tylko nie korzysta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *