Marcin Dor, Zabójstwo Thomasa Jonesa

Marcin Dor, Zabójstwo Thomasa Jonesa:

Proszę zrelacjonować nam przebieg wczorajszego wieczoru – powiedział major. – Możliwie szczegółowo, panie Larsen. – Niewiele pamiętam. – Larsen uśmiechnął się przepraszająco. – Wasza wódka dałaby radę słoniowi…

Wypijesz kropelkę czystej? Dziewczyna otworzyła szerzej mocno podmalowane oczy. Spojrzała na Orlana nieufnie i zarazem z zainteresowaniem: czyżby klient? Bzdura… ale kto wie. Mężczyźni mają czasem takie chwile, może nawet milicjanci…

Drewicz dokończył jajecznicę, skórką od chleba wygarnął resztki z patelni, otarł usta serwetką i odpił mały łyk koniaku. Na jego twarzy malowała się błogość. – Pyszności – powiedział.

Zadzwonił telefon. Orlan poderwał się, chwycił słuchawkę. – Porucznik Orlan? – głos był nosowy, z chrypką. – Tutaj oficer dyżurny z Komendy Północ, sprawdziliśmy, czternastego wieczorem na patrolu byli sierżant Psinka i plutonowy Gęgoch.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *