Joe Alex „Śmierć mówi w moim imieniu”

Joe Alex „Śmierć mówi w moim imieniu”:

Na sen.
Cytaty:

— Podobno to przedstawienie jest bardzo, ale to bardzo nowoczesne. A przyznam się, że dla zwykłego policjanta sztuka nowoczesna jest trochę trudna… — Czytałam tę sztukę… — powiedziała Karolina — i myślę, że nie ma w niej niczego dziwacznego. Mówi ona po prostu, że życie ludzkie jest nonsensem, że do niczego ni prowadzi, niczemu nie służy, że nikt nikogo nie zapamięta i nikt niczego nigdy nikomu nie wyjaśni. — Hm… — mruknął Parker — jeżeli w takim stosunku żywego człowieka do życia nie ma niczego dziwacznego, to…

— Pełno! — powiedział Parker. — Zdaje się, że pisarz, który mówi ludziom, że ich życie nie ma sensu, zarobi na tym tyle, że przynajmniej jego własne życie stanie się bardziej sensowne.

To dobry chłopak. Sportowiec, dobrze urodzony i bez zawodu, słowem, posiada wszystko, czego wymaga się od Anglika z towarzystwa.

Każda zbrodnia ma jakiś podstawowy motyw. Niszcząc kogoś, morderca zyskuje coś: skarby, miłość, zaspokojenie instynktu zemsty. Czasem jest to zbyt daleko posunięta samoobrona, czasem pasja. Ale każdy z tych motywów może być przedstawiony przez mordercę jako absolutna konieczność, a im bardziej literatura będzie przekonywała ludzi, że ich istnienie jest przejściowe i niezbyt ważne, tym bardziej usprawiedliwieni będą mordercy we własnych oczach. Na szczęście rzadko wywodzą się oni spośród miłośników nowoczesnej literatury.

Był bardzo zarozumiały, nawet pyszny, ale to jest wspólna cecha wielu aktorów, raczej cecha zawodowa niż osobista. Wynika ona z konieczności samoobrony. Człowiek nieustannie konfrontowany z setkami widzów, których łaskę pragnie sobie ciągle od nowa zaskarbiać przez całe życie, musi wierzyć w to, że jest więcej wart niż inni, że jest niezastąpiony i niepowtarzalny jako zjawisko. Tylko najinteligentniejsi aktorzy wiedzą o swoich brakach, chociaż i oni niechętnie przyznają się do tego.

Myślę, że przyszedł na świat z tą straszną cechą, jaką ma lep na muchy. Kobiety lgnęły do niego, a potem nie mogły się oderwać.

Przedstawienie było dopiero w połowie, a ja, jak każdy odpowiedzialny człowiek teatru, odczuwani zawsze nadrzędność spektaklu nad wszystkim, co dzieje się poza sceną. Przedstawienie jest pewnego rodzaju świętością i widziałem już aktorki grające komediowe rólki, podczas gdy dzieci ich bredziły w domu w gorączce. Widziałem ludzi, którzy grali w dzień po śmierci ukochanych osób i schodząc ze sceny za każdym razem słaniali się i łkali, żeby przy drugim wejściu ukazać widowni zupełnie opanowaną twarz i bez zająknięcia recytować rolę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *