Jerzy Łaniewski „Ruiny”

Jerzy Łaniewski „Ruiny”:

Na sen.
Cytaty:

Wysoki Sądzie. W toku przewodu zostało udowodnione – bez żadnych wątpliwości – że to oskarżony Jan Worek podniósł leżący w gruzach kawał stalowego pręta. Udo­wodniono, że zrobił to w celu pozbawienia życia swojej żony Janette Worek.

A w okolicznych gruzach i „małpich gajach” powinno zostać dużo śladów pospiesznych libacji imieni­nowych. W taki dobry dzień, to butelek można zebrać za sto i – bywało – więcej złotych. A oprócz tego znaleźć można było i gotówkę, szczególnie w bilonie, który wysy­pywał się z kieszeni ucztujących, a nieraz i inne wartościo­we przedmioty.

Prokurator Trzebiński nie odpowiedział, tylko zrobił minę na temat: „któż to może wiedzieć”.

No, mam rację – zwrócił się bezpośrednio do stołu sędziowskiego. – On tam rozumów za wiele nie zjadł. A jak się taka mądra na niego zezłości, to mu coś powie takiego, że nie zrozumie i wstyd mu będzie powiedzieć, że nie rozumie. To się zezłości i babę zleje. Mówię, jak myślę, bo sam bym taką zlał. A ta jego Zanieta, czy jak, to i do bicia się nie nadaje. Na sali rozległy się tłumione chichoty. Sędzia Lepiński też nieco poczerwieniał na twarzy. Jego grdyka wykony­wała ruchy, jakby połykał śmiech.

Może przejdziemy do bufetu. W pokoju nauczycielskim były zestawione stoliki, przyniesione tu z pobliskiej klasy, równo przykryte białym papierem, a na stołach ustawione wszystko, co można było zaoszczędzić w szkolnej stołówce. Ta wydzielona część bufetu przeznaczona była wyłącznie dla „ciała pedagogi­cznego”. Pomiędzy talerzami z wędliną i ogórkami stały butelki wina. Worek nalał dwa kieliszki, podał jeden partnerce i wzniósł toast. – Za opiekę nad zdrowymi na ciele, a chorymi na duszy. – Pan w takim poetycznym nastroju – powiedziała samarytanka.

Wypili. Wino było kiepskie, ale zawsze to alkohol i toast można wznieść, i łatwiej rozmowę nawiązać. – Mój kapitan Iwanow – powiedział Worek, który nigdy w żadnym wojsku nie służył – mawiał, że picie wódki to zguba narodów, ale toasty to robota polityczna.

Zimą powiedział, że już wystąpił o rozwód. Ja czekałam, co będzie, a on potem powiedział, że wyjście znalazło się jeszcze lepsze. Jego żona wyjeżdża do swoich krewnych za granicę i nie ma zamiaru wrócić. To on zaraz dostanie rozwód, bo taki, co nie wraca do Polski, to jest wróg i nikt się z nim nie patyczkuje. Ale ja mu już nie wierzyłam.

– A może rodzina pańska przywiozła dolary. Przecież to jest pewna lokata kapitału i choć sprzeczna z obowiązują­cym w Polsce prawem, jednak często stosowana.

Mecenas Wisłocki, wyruszając na szukanie tropów, miał w kieszeni zawsze dwie paczki papierosów: chesterfieldy i caporale. Sam wprawdzie nie palił, ale dobrze wiedział, że człowiek poczęstowany dobrym zagranicznym papiero­sem czuje się zobowiązany do wymiany choć kilku myśli z ofiarodawcą. Starego, wąsatego portiera z przedsiębiors­twa ocenił adwokat na caporale.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *