Jerzy Franczak „Osiem”

Jerzy Franczak „Osiem”:

Polska prowincja – geograficzna, umysłowa i każda inna. Już czytałem, ale wciaga.
Cytaty:

No i chowanie książek, które piętrzyły się pod ścianą – resztek z tej partii po likwidacji zakładowej biblioteki. Umiał je wycenić i opisać, przez jakiś czas pracował w antykwariacie. W sumie sześć lat, bez mała. A potem został zwolniony. Jan Marian – właściciel, na którego pracownicy mówili Jezus Maria – powiedział, że mu przykro, ale „nie wyrabia”. Gdyż wszystko przeniosło się do Internetu.

Wiedział, że wystarczy na chwilę znieruchomieć, żeby utonąć.

Zajęła się domem: umyła okna, wysprzątała mieszkanie i powyrzucała niepotrzebne graty, przejrzała ubrania i wywaliła pół szafy. Potem przyjrzała się wydatkom i postanowiła, że przyoszczędzi na zakupach: żadnych gotowych dań, własne przetwory, mrożone herbaty zamiast soków, ciasta zamiast sklepowych słodyczy. Potem zajęła się dziećmi: pocerowała im skarpetki, uzupełniła przybory szkolne, zaostrzyła kredki, poodrabiała z nimi zadania. W końcu postanowiła zająć się sobą. Pójść na masaż, zapisać się na angielski, zacząć chodzić na bieżnię, odświeżyć stare znajomości. I nosi się z tym planem od pół roku. Zawsze coś innego wypadnie, zawsze jest co robić. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

Można tu znaleźć starą tablicę pamiątkową, która wyjaśnia, że Mikołajkowie uratowali podczas wojny żydowską rodzinę Reichów. Dookoła owalnego trawnika usianego kwiatami stoi kilkanaście innych tablic z nazwiskami ofiar zbrodni katyńskiej. Za nimi, w perforowanych osłonkach, rosną młode dęby. Pośrodku bieleje pomnik Lecha Kaczyńskiego – ogon samolotu, podobny do krzyża, z którego wyłania się sylwetka prezydenta. Beata wie, że raz na jakiś czas ktoś oblewa ten pomnik farbą.

Kobieta opiera się o parapet i sięga po komórkę. Robi to odruchowo, w każdej wolnej chwili: pierwszy raz tuż po przebudzeniu, ostatni – na moment przed zaśnięciem. Ciekawe, ile razy dziennie sprawdza swoje wirtualne konta? Sto, dwieście? Dałoby się to policzyć. Robi to na kiblu, przy kawie, na przerwie i po przerwie. Zawsze podczas rozmów telefonicznych. Bywa, że i podczas spotkań na żywo. Jest wtedy jakby półobecna. W pracy korzysta z każdego pretekstu, żeby zajrzeć do komórki. Tak samo podczas rozmowy: gdy tylko pojawia się jakaś niewiadoma, to ona zgłasza się jako pierwsza. „Ja to sprawdzę!” – i nurkuje w telefonie. Wyszukuje dane, przy okazji zagląda na swoje profile. Gdy zostaje sama, praktycznie funkcjonuje w równoległych światach. Zapomniała, jak wygląda prawdziwa samotność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *