Jerzy Edigey „Śmierć jubilera”

Jerzy Edigey „Śmierć jubilera” 1973:

Trop wiedzie w porachunki okupacyjne.
Cytaty:

To, co przed chwilą było jeszcze rowerem, teraz przedstawiało sobą widok nowoczesnej rzeźby zrobionej z kawałków rur i pasków gumy. Na widok swojej ofiary kierowca momentalnie wy trzeźwiał. — Co robić? — przemknęło mu przez głowę. — Temu człowiekowi żaden ratunek nie zda się na nic. Nawet nie dowiodę, że góral nagle zajechał mi drogę. Czy zresztą zapytają mnie o to? Przecież wystarczy próba krwi. Ta ćwiartka, którą wypił „na pożegnanie” z przyjaciółmi, będzie miała na rozprawie sądowej głos decydujący.

Warszawa mogła być latem wyludniona, ale nie na tyle, aby w niej zabrakło gapiów.

Na kierowników sklepów wy bieramy ludzi, do których mamy absolutne zaufanie. — Zaufanie zaufaniem — przerwał oficer milicji — a jak sami widzicie, ze sklepu zginęło dwa miliony złotych. I kierownik na dodatek. Tak to bywa z zaufaniem.

Były to różne komunikaty, najczęściej dyrekcji „Ju bilera” lub Narodowego Banku Polskiego. Wśród nich znalazło się ostrzeżenie milicji, aby nie kupować złotego zegarka marki „Philipp et Patek” skradzionego pewnemu cudzoziemcowi w hotelu przez przygodnie poznaną towa rzyszkę zabawy.

Jak to w handlu. Trzeba się starać, aby wykonać plan.

— Ona mi tłumaczyła, że niepotrzebnie zadrażniam stosunki z kierownikiem. Że powinienem dla świętego spo koju ustąpić i przeprosić starego dziadygę. — Niezbyt mile wyraża się pan o swoim zamordowa nym zwierzchniku — sarkastycznie zauważył Tokarski. — Żywy czy umarły, to nie zmieni faktu, że miał sześć dziesiąt trzy lata i był okropną piłą. Chciał, żeby człowiek bez chwili odpoczynku pracował i pracował.

Powiem panu więcej. Elka mówiła prawdę, że byłem zdenerwowany. W barze siedziałem znacznie dłużej, bo kropnąłem nie jeden, ale cztery koniaki.

Zresztą i my oboje nie byliśmy w najlep szej formie. Przypuszczam, że zaszkodził nam zjedzony w pobliskim barze obiad. Na taki upał nie należało brać bigosu.

Wszystkie opinie z pracy bardzo dobre. Zarówno Malicki, jak i Charasimowicz byli członkami ZBoWiD-u.

— Proszę bardzo — kapitan z całą powagą wskazał krzesło młodemu człowiekowi, a porucznika poprosił o za mówienie w stołówce herbaty i talerza ciastek. Zasada „przez żołądek” stosowana jest nie tylko przez płeć piękną. Ma ona duże znaczenie także i w rozmowach milicji z młodzieżą.

Trzeba przede wszystkim zorientować się, czy taka syrena nie została tego dnia lub nieco wcześniej skradziona. Posługiwanie się kradzionymi samochodami to ulubiona metoda przestępców całego świata i coraz bardziej modna w warszawskim światku przestępczym.

Do diabła! — zaklął kapitan.

A co do tego Niedzieckiego, to już ja go wezmę w obroty! Wyśpiewa mi, co wie i jak to było. — Tylko, kapitanie… — Wiem, wiem, wszystko w ramach praworządności.

Nawet najbardziej sprytny przestępca jest osamot niony. Walczy z całym społeczeństwem.

Nie można prowadząc dochodzenie uważać przestępcy za głupszego od nas. Dawno kapitan Tokarski nie słyszał tak ostrych słów.

Ot, zwykły „szary człowiek”. Były okresy, kiedy pił dość spo ro. Zdarzały mu się małe flirciki. Przez jeden czy też dwa sezony pilnie uczęszczał na wyścigi konne, ale po jakiejś grubszej przegranej stracił pociąg do hodowli konia wyści gowego w Polsce. Grał co tydzień w totolotka za dwadzieś cia złotych. Od czasu do czasu „poszedł w Polskę” z kole gami.

Każdy człowiek lubi pochwały. Nawet doświadczeni oficerowie milicji nie są wolni od tej małej, nieszkodliwej słabości.

… po czucie humoru w pracy oficera milicji to jedna z najcen niejszych zalet.

„Śmierć jubilera” jest tylko bajką dla dorosłych i jak w każdej bajce nie ma tutaj słowa prawdy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *