Jak w Babimoście Waltera ubezpieczałem…

W piątek celem przewietrzenia. Opalenica. Pomnik produkowanego tam przed wojną motorka „Lech”. Kościół jakiś widmowy. Ołtarz bez obrazu, „sukienka” Matki Boskiej bez właścicielki. I ta przestroga w gablocie. Na szczęście do sierpnia jeszcze daleko.:

Koźlarz w Zbąszyniu nawet się nie zestarzał. Poza tym miasteczko religijne do przesady.:

Babimost wita jakże uroczą tablica wmurowaną w ścianę domku przy ryneczku. Biskup na frontonie kościoła tez wygląda jak by się dobrze bawił. „Komuś się spodobało, że z 220 metrów trafiłem faceta w skroń, to mnie awansowali i zaczęli zapraszać na polowania…”:

Sulechów. Tu już tablice pamiątkowe jak najbardziej prawidłowe. Wszystko inne – też.:

Wieczorem Zielona Góra. Molier w ironicznej adaptacji. Nawet interesujące. Z młodzieżą przy pomniku Bachusa. To się nazywa sztafeta pokoleń.:

 

2 komentarze do “Jak w Babimoście Waltera ubezpieczałem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *