J.M. Korczak, Tajemnica trzech śmierci

J.M. Korczak, Tajemnica trzech śmierci:

Gazetowiec drukowany w połowie lat 60. w „Głosie Wielkopolskim”. Genialny polski uczony, jego wynalazek, na który poluje zachodnioniemiecka siatka szpiegowska, ślad prowadzi w czasy okupacji, warszawskie badylarskie towarzystwo…. norma. Autora kiedyś poznałem, uroczy człowiek.

Cytaty:
O czym pan myśli? — O pani… Roześmiała się cicho. Patrzyłem na jej wspaniałą figurę i mimo woli porównywałem z innymi. Nie, tu nawet nie mogło być mowy o żadnym porównaniu — nie darmo otaczał Ją nimb najładniejszej kobiety w Warszawie, a wymiary jej pokrywały się prawie dokładnie z wymiarami Miss Universum.

Tomczyk miał duże powodzenie u kobiet. Co w nim widziały? — nie wiem. Może przede wszystkim właściciela wspaniałego Mercedesa i nie liczącego się z pieniędzmi wesołego towarzysza zabaw… Był wspólnikiem jakiegoś przedsiębiorstwa transportowego i powodziło mu się doskonale. Prawdopodobnie te ,,zalety” musiały mieć decydujące znaczenie dla pięknej połowy rodzaju ludzkiego, gdyż na mnie robił wrażenie pustego lalusia o miernej inteligencji.

— Zaczyna się, psiakrew, urodzaj na zagadki! „Oho, klnie!” — pomyślałem. W ustach /porucznika/ Szczerby przekleństwo było oznaką wybitnie złego humoru, zazwyczaj bowiem starannie unikał wulgarnych wyrazów.

W pierwszym rzędzie udałem się więc do Zakładu Medycyny Sądowej i po rozmowie z lekarzami postanowiłem powtórzyć eksperyment, który niedawno dał nam doskonałe wyniki w sprawie gwałtu i morderstwa tej dziewczyny w pociągu. Pamiętasz? — Czy myślisz o próbie z manekinem, która była opisywana, zdaje się w „Nowej Wsi”?

— Tylko dlaczego wy mężczyźni jesteście wszyscy tacy jednakowi… — mówiła. — Tacy straszni egoiści! Gdy spotkacie podobającą się wam kobietę, myślicie wszyscy tylko o jednym — o łóżku! Żeby was zadowolić, wszystkie ładne kobiety musiałyby być prostytutkami, które można sobie bez trudu wziąć, a potem rzucić, jak zabawkę, która straciła urok nowości. A czy który z was pomyśli, że kobieta jest także człowiekiem, że także czuje, myśli i może nawet głębiej przeżywa wszystko, niż wy? Chrząknąłem zakłopotany, nie wiedząc co odpowiedzieć na te gorzkie słowa. — Ależ pani Ireno… — zacząłem niepewnie. — Nie wszyscy mężczyźni są tacy… — Oczywiście — potwierdziła.

Jednakże tak wspaniale zakonspirowany i z takim wyrzeczeniem się samego siebie, prowadzący bezbarwne, ciężkie życie dozorcy, mógł być tylko człowiek zajmujący wysokie, kierownicze stanowisko w wywiadzie. I rzeczywiście: teraz już wiemy, że nocny stróż Wincenty Buła, vel major Abwehry Eryk von Waldheim …

Kroki na schodach oddaliły się i umilkły… Nad Warszawą wisiała mgła.
KONIEC

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *