Imbir!

Rankiem las. Wilgotny, parny, deszczowy.:

Sobota. Ta sarenka, która wpadła na pobliskie pole na lanczyk, to oczywiście Zośka. Poznałem z daleka.:

I już gazem na Uczelnię. Była natura, jest kultura. Konkretnie – „Kultura XX wieku. Wybrane problemy”.:

Po zajęciach z rzeczonej kultury dostałem od pani studentki podkowę na szczęście, ponieważ nie tak dawno słodko odpuściłem pani udział w moich zajęciach na wieść, że nieznany mi osobiście koń imieniem Imbir cierpi na kolkę w stadninie odległej o 100 kilometrów i trzeba go ratować.:

A niedziela to już Pierwsza Komunia u zaprzyjaźnionej rodziny.:

Jeden komentarz do “Imbir!

  1. Pamiętam, jak prowadzący zajęcia w Poznaniu odpuścił. Nawet bez kolki. Po prostu osoba pochyliła się nad młodym doktorem, który miał minę jakby dostał zaproszenie do biblioteki papieskiej. Chyba jednak nie każda studentka miała takie możliwości.
    Wymiana walorów jest ograniczona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *