Hervé le Tellier „Anomalia”

Hervé le Tellier „Anomalia”:

Nareszcie thriller, który nie obraża inteligencji czytelnika. Przynajmniej nie za bardzo…
Cytaty:

Jeśli chcemy dyskutować o etyce, jest gotów odpowiedzieć statystyką. Gdyż – Blake bardzo przeprasza – kiedy minister zdrowia tnie budżet, w jednym miejscu likwidując tomograf, w innym zwalniając lekarza, w jeszcze innym zamykając oddział reanimacji, to musi sobie zdawać sprawę, że skraca życie tysięcy nieznajomych. Odpowiedzialny, ale niewinny, stara śpiewka.

Blake wrzuca pistolet do plecaka, zbiera sześć łusek z piasku, z westchnieniem patrzy na zastrzelonego ochroniarza. Kolejna firma, która zatrudnia parkingowych, szkoli ich przez dwa miesiące i wysyła tych amatorów w prawdziwy świat.

W wieku czterdziestu trzech lat, z których piętnaście spędził na pisaniu, ma poczucie, że mały światek literatury to groteskowy pociąg, w którym oszuści bez biletu rozsiadają się hałaśliwie w wagonach pierwszej klasy przy cichym współudziale tępych kontrolerów, a na peronie zostają skromni geniusze, ginący gatunek…

… choć wie, że powinna dać sobie jeszcze trochę czasu, boi się, że znuży go to próżne oczekiwanie. Postanawia chwycić Kairosa, greckiego bożka szczęśliwego zbiegu okoliczności, za rudą grzywę. Całe jestestwo każe jej usiąść obok niego na kanapie i czule go pocałować. Żadna brytyjska komedia romantyczna nie odważyłaby się na piękniejszą pierwszą scenę.

– Proszę mi powiedzieć, pani mecenas, czy pani wie, czemu właśnie panią wybrałem spośród tych wszystkich palantów pracujących u Dentona & Lovella? – Proszę pozwolić mi zgadnąć, panie Prior. Być może dlatego, że kończąc Stanford, byłam pierwsza na roku, może dlatego, że jestem młodą kobietą, i na pewno dlatego, że jestem czarna. A także dlatego, że wygrywam wszystkie procesy ze starymi białasami, z którymi studiował pan na Harvardzie. Prior wybuchnął śmiechem.

W chichocie Priora wyczuwa ów ledwie dostrzegalny ślad Południa, którego nie udało mu się całkowicie wyrugować, te drobne gesty i niuanse, naznaczające wszelkie relacje rasowe, tę spontaniczną postawę, która bogatej białej kobiecie o starannie ułożonych włosach pozwala obdarzyć swojego czarnego szofera najbardziej promiennym uśmiechem, pełnym przygniatającej życzliwości, świadczącym o jej absolutnym przekonaniu co do naturalnej niższości tego potomka niewolników, zatrutym uśmiechem, który nie zmienił się ani na jotę od czasu Przeminęło z wiatrem, a który Joanna od najwcześniejszego dzieciństwa widywała na upudrowanych twarzach białych klientek swojej matki, krawcowej. Pewnego dnia pod koniec dwudziestego wieku, kiedy po wyjściu z budynku gimnazjum mała Joanna czekała na szkolny autobus, zatrzymała się przed nią czarna limuzyna, przyciemniona tylna szyba opuściła się i koleżanka z klasy zaproponowała, że ją podwiezie, a na jej twarzy malował się uśmiech szczerej radości, że jeszcze kilka minut spędzi w towarzystwie Joanny. – Tak, Joanno, wsiądź, proszę – dodała jej matka. – Pojedziemy trochę dłuższą drogą, żeby cię odwieźć do domu, to żaden kłopot.

W chichocie Priora wyczuwa ów ledwie dostrzegalny ślad Południa, którego nie udało mu się całkowicie wyrugować, te drobne gesty i niuanse, naznaczające wszelkie relacje rasowe, tę spontaniczną postawę, która bogatej białej kobiecie o starannie ułożonych włosach pozwala obdarzyć swojego czarnego szofera najbardziej promiennym uśmiechem, pełnym przygniatającej życzliwości, świadczącym o jej absolutnym przekonaniu co do naturalnej niższości tego potomka niewolników, zatrutym uśmiechem, który nie zmienił się ani na jotę od czasu Przeminęło z wiatrem, a który Joanna od najwcześniejszego dzieciństwa widywała na upudrowanych twarzach białych klientek swojej matki, krawcowej.

W maju, po powrocie z tournee po Anglii, kupił żółte lamborghini i ogromne mieszkanie na ostatnim piętrze wieżowca Eko Atlantic, którego kamień węgielny nie został jeszcze położony; natury nie da się oszukać. Tak czy owak, o tym właśnie śnią młodzi Nigeryjczycy, pragną, by ktoś im sprzedał marzenia, chcą pić szampana w sportowych autach, zwiedzać penthouse’y z widokiem na morze, chcą słyszeć, że chociaż co rano budzą się w baraku z przerdzewiałej blachy wśród porzuconych opon i zdechłych szczurów, to jednak bogactwo i sława czekają tuż za rogiem, fakt, uda się jednemu na milion, ale co ich to obchodzi, przecież padnie właśnie na nich.

Napisał do niej, choć wiedział, że jest to niepotrzebne, a przede wszystkim przeciwskuteczne. Lecz kiedy baterie w pilocie padają, człowiek naciska coraz mocniej. Ludzka rzecz.

Żadne esy-floresy nie zakłócają prostoty wieżowca: to perfekcja osiągnięta dzięki nieustannemu odejmowaniu.

Niedawno w żartach zapytał pewną kobietę: ,,Czy zechce pani być wdową po mnie?”.

Protokół 42 został uruchomiony, gdyż ponad cztery godziny temu, zgodnie z rozkładem, o szesnastej trzydzieści pięć, na J F K wylądował inny lot Air France 006. Obsługiwała go inna maszyna, z innym kapitanem i drugim pilotem za sterami. Natomiast boeing 787 należący do Air France, zarejestrowany jako lot Air France 006, uszkodzony dokładnie tak jak ten, również kierowany przez kapitana Markle’a i drugiego pilota Favereaux, z tym samym personelem pokładowym i tymi samymi pasażerami, inaczej mówiąc, dokładnie taki sam samolot jak ten, który tu widzicie, ta sama maszyna wylądowała na lotnisku J F K, ale dziesiątego marca o siedemnastej siedemnaście. Równo sto sześć dni temu. Rozlega się ogólny harmider, któremu agent CIA kładzie kres uniesieniem ręki. – Nie rozumiem. Ten sam samolot lądował dwa razy? – Tak. Powtarzam: to jest ten sam samolot, co potwierdza jeden z pracowników działu utrzymania ruchu.

N SA dokonała geolokalizacji większości pasażerów i członków załogi lotu Paryż- Nowy Jork z dziesiątego marca. Setka z nich już znalazła się w areszcie domowym pod nadzorem policji. Biolodzy porównują ich D NA z D NA tych, którzy przebywają w hangarze: jest absolutnie identyczne. Samolot unieruchomiony w bazie McGuire to dokładna replika tego, który lądował prawie cztery miesiące temu.

Słucha go ze zmarszczonymi brwiami, bez słowa spoglądając na tłum w dole. Adrian jest zaskoczony. – Nie ma pani żadnych pytań? – A ma pan jakieś odpowiedzi?

… nie jesteśmy rzeczywistymi istotami. Sądzimy, że jesteśmy ludźmi, podczas gdy faktycznie jesteśmy jedynie programami. Bardzo wyszukanymi, ale jednak programami. Jak agent Smith w Matriksie, panie prezydencie. Tyle że agent Smith wie, że jest programem. – Czyli w tym momencie nie siedzę przy stole i nie piję kawy? – pyta Silveria. – To, co postrzegamy, czujemy, widzimy… to tylko symulacja? Wszystko jest fałszywe?

Każda rzeczywistość jest pewną konstrukcją, a nawet rekonstrukcją. Nasz mózg jest zamknięty w ciemności i ciszy czaszki, a dostęp do świata zewnętrznego ma jedynie poprzez czujniki, jakimi są nasze oczy, uszy, nos, skóra: wszystko, co postrzegamy, jest mu przekazywane za pośrednictwem kabli elektrycznych, czyli naszych synaps . . . komórek nerwowych, panie prezydencie. – Dziękuję, zrozumiałem. – Oczywiście. A mózg rekonstruuje rzeczywistość. Biorąc pod uwagę liczbę synaps, można założyć, że mózg przeprowadza dziesięć milionów miliardów operacji na sekundę. Mniej niż komputer, ale z większą liczbą połączeń. Za kilka lat nauczymy się symulować ludzki mózg i taki program będzie mieć pewną świadomość. Eric Drexler, specjalista od nanotechnologii, wymyślił system wielkości kostki cukru potrafiący reprodukować sto tysięcy ludzkich mózgów.

Czy żyjemy w czasie, który jest tylko złudzeniem, w którym każde pozorne stulecie trwa zaledwie ułamek sekundy w operacjach gigantycznego komputera? Czym jest śmierć, jeśli nie zwykłym end zapisanym w jednym wierszu kodu? Czy Hitler i Holokaust istnieją jedynie w naszej symulacji czy również w kilku innych, czy sześć milionów programów żydowskich zostało zamordowanych przez miliony programów nazistowskich?

Kto wymyślił programy Mojżesza, Homera, Mozarta, Einsteina i dlaczego powstało tyle programów tak niskiej jakości, które przechodzą przez całe swoje elektroniczne życie, nie wnosząc niczego lub prawie niczego do złożoności symulacji? A może – denerwuje się Meredith – jesteśmy symulacjami świata człowieka z Cro-Magnon zrobionymi przez neandertalczyków, tę rasę Homo sapiens, która w przeciwieństwie do tego, co się powszechnie sądzi, pięćdziesiąt tysięcy lat temu n a p ra w d ę odniosła sukces?

Symulowani czy nie, ludzie żyją, czują, kochają, cierpią, tworzą i umierają, pozostawiając po sobie minimalny ślad w symulacji. Po co wiedzieć? Ignorancja jest zawsze lepsza od wiedzy. Ignorancja jest dobrą kumpelką, a prawda nigdy nie przynosi szczęścia. Lepiej być symulowanym i szczęśliwym.

Żaden autor nie pisze książki czytelnika, żaden czytelnik nie czyta książki autora. Co najwyżej ich punktem wspólnym może być ostatnia kropka.

June przypomina sobie zdanie Ala Capone: więcej można osiągnąć, będąc uzbrojonym i uprzejmym niż tylko uprzejmym.

Życie po śmierci istnieje, zwłaszcza po śmierci innych ludzi.

Starość to nie tylko kochać kiedyś Stonesów, a z czasem przelać swoją sympatię na Beatlesów.

… kiedy człowiek ma w ręku młotek, wszystko zaczyna przypominać gwoździe.

W ciągu dnia na całym świecie tłumy napływają do miejsc kultu. Kiedy siedem miliardów ludzi odkrywa, że być może nie istnieje, sprawy naprawdę się komplikują.

A przecież ostrzegała, że Bóg okaże się problemem… Ponieważ nic nie jest w stanie zaprzeczyć Jego wszechmocy, ten boeing, który pojawił się znikąd, wpisuje się w boży plan. Na ironię zakrawa fakt, że przyjmując hipotezę symulacji, jednej rzeczy nie można już kwestionować: człowiek jest tworem jakiejś wyższej inteligencji. Któż jednak byłby gotów wielbić autora monumentalnej gry fabularnej? – Od przemowy prezydenta – wtrąca Mitnick – szpitale zgłaszają falę samobójstw. Wiele osób o słabej konstrukcji psychicznej już przeszło do czynów. Teorie spiskowe biją rekordy popularności: cała sprawa jest oszustwem, historyjka o symulacji ma na celu ośmieszenie wszelkiej walki, od walki z kapitalizmem po walkę z ociepleniem klimatu. Płaskoziemcy widzą w tym potwierdzenie swoich przekonań. Wiele innych teorii pomijam.

… ponieważ empatia, emocja i śmieszność dobrze się sprzedają, na rynku pojawiają się T-shirty z napisami: Stimulate me, don’t simulate me; I’m a program, reset me; I am 1, U are 2, we are free.

… niech sobie pani przypomni Prometeusza, który wykradł niebu ogień, a Zeus, chcąc się zemścić na świętokradcach, zaproponował jego bratu Epimeteuszowi rękę Pandory. Do bagażu kobiety Zeus wkłada podarek, tajemniczą puszkę, a właściwie dzban, który zakazuje jej otwierać. Zbyt ciekawa Pandora okazuje nieposłuszeństwo. Z puszki ulatują wszelkie nieszczęścia ludzkości: starość, choroba, wojna, głód, szaleństwo, nędza… Tylko jedno nieszczęście okazuje się zbyt powolne, by ulecieć, a być może jest posłuszne woli Zeusa. Czy pamięta pani, co to za nieszczęście? – Nie. Proszę nam powiedzieć, Victorze Mieselu. – To nieszczęście to Elpis, Nadzieja. Najgorsze ze wszystkich nieszczęść. To nadzieja nie pozwala nam na działanie, to nadzieja przedłuża nieszczęście ludzi, skoro, wbrew oczywistości, ,,wszystko się ułoży”. Nie może być tego, czego być nie powinno… Prawdziwe pytanie, które za każdym razem powinniśmy sobie zadać, brzmi następująco: ,,W czym przyjęcie danego punktu widzenia jest dla mnie korzystne?”.

Gdyby ją zapytać, co w tej chwili myśli, zamówiłaby następne Dry Martini.

… a w pokoju dowodzenia, mieszczącym się w podziemiach Białego Domu, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, marszcząc brwi i zaciskając pięści, obserwuje sytuację na ogromnym ekranie. Tak, była to trudna decyzja, którą osobiście podjąłem, gdyż taka jest moja rola, samodzielne podejmowanie decyzji. Kiedy się dowiedział, że trzeci lot Air France 0 06 pojawił się nad Atlantykiem, a za sterami siedzi ten sam kapitan Markle, drugim pilotem jest ten sam Favereaux, a na pokładzie są ci sami pasażerowie, prezydent rozkazał, by maszyna została zestrzelona. Ostatecznie nie można pozwolić na ponowne lądowanie tego samego samolotu kolejny i kolejny raz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *