Hans von Trotha „Ramię Pollaka”

Hans von Trotha „Ramię Pollaka”:

Monolog króla rzymskich antykwariuszy, Żyda. Na kilka godzin przed deportacją do Auschwitz.
Cytaty:

Tu, w Watykanie, czasu mamy zawsze pod dostatkiem.

Nie wiedzieć, jak skończy się podróż – powiedział – to nie powód, żeby nie ruszyć w drogę.

O katalogach Pollak mówi tak żarliwie, że tylko można sobie wyobrazić, jak ten ogień płonął w jego młodych latach. Katalogowanie to jego specjalność. To jest jego gatunek, jego sposób na pozostawienie potomności czegoś trwałego, jakiejś odpowiedzi, a nie samych znaków zapytania. Katalog jest wyrazem pragnienia, by otaczający nas niezrozumiały świat przynajmniej w ograniczonym zakresie jednej kolekcji starannie zbadać i ułożyć, uporządkować według pewnego systemu, w ramach przystępnej, zrozumiałej całości. Katalog jest dowodem, że porządek, harmonia, może wręcz pełnia są jednak możliwe.

Nieraz opowiadałem o tym jako nauczyciel historii, żeby wyjaśnić, na czym polega tworzenie narodu. Żeby zjednoczyć naród, potrzebny jest król, bohater narodowy i muzeum narodowe.

Jak się zacznie wspominać, to ma się wrażenie, że dawniej pogoda zawsze była piękna, a ludzie życzliwi. Nawet jeśli to nieprawda, w pewnym sensie się zgadza. Każde wspomnienie ma swoją prawdę. W przeciwnym razie nie byłoby wspomnień.

Pollak buduje zdania tak, jakby stawiał pomniki.

Kawałek Tory, który zabrałem, miał niezwykły kształt. Natychmiast rozpoznałem gwiazdę Dawida wyrwaną przypadkiem z Tory, błyszczącą na wyblakłym błękicie gwiazdę. Pieczęć Salomona. Wiedział pan, że oba trójkąty, które składają się na gwiazdę Dawida, przedstawiają stosunek człowieka do Boga? Jeden jest zwrócony w dół. To przypomnienie, że nasze życie pochodzi od Boga. Drugi wskazuje w górę, ponieważ do Boga wracamy. Dwanaście wierzchołków symbolizuje dwanaście plemion Izraela, sześć małych trójkącików sześć dni stworzenia. W ten sposób w środku powstaje sześciokąt. Widzę go zawsze, kiedy patrzę na mój kawałek Tory. Symbolizuje szabat, siódmy dzień, kiedy człowiek powinien odpoczywać.

Dopóki czytamy Goethego, jesteśmy bezpieczni. Język to najważniejsze, co mamy, język i sztuka.

W końcu zostaje po nas to, co przekazujemy, sztuka i opowieści. Na tym polega trwanie. Tyle możemy zostawić następcom.

Sprawy mają się nieraz inaczej, niż przypuszczamy. Nawet kiedy mieszają się w nie bogowie. Z bogami nigdy nic nie wiadomo. Nawet podstęp o mały włos mógł spalić na panewce, bo ktoś rzucił włócznią w drewnianego konia, w którym byli ukryci greccy wojownicy. Jeden człowiek, który podejrzewał, że ten podarek nie przyniesie niczego dobrego, i rzucając włócznią, chciał pokazać, że ten koń jest w istocie śmiercionośną bronią, podstępem, który doprowadzi do upadku miasta. Człowiekiem, który rzucił włócznię, był Laokoon, kapłan Posejdona, a może również Apolla. Tak jest u Wergiliusza. „Obawiam się Danaów”, mówi u niego Laokoon. Od tej pory wszyscy baliśmy się darów Danaów. Oprócz Laokoona przed koniem ostrzegała tylko wieszczka Kasandra. Ale jej nikt nie słuchał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *