Hanna Krall „Biała Maria”

Hanna Krall „Biała Maria”:

Jak najmniej słów.
Cytaty:

Obaj ukrywali Żydów, jeden zginął, drugi żył. Zginął, bo ktoś doniósł. Nie znaleziono donosiciela. Może i nie szukano go, „nikt tematu nie chciał drążyć”. Więc dobro i zło w pobliżu siebie. Jak zawsze.

Ci, co ratują, ci, co zabijają – zawsze w pobliżu. Ten sam chleb jedzą, tym samym powietrzem oddychają, modlą się w tym samym kościele do tego samego Boga. Nawet geny mają takie same, bo często są bliską rodziną. To dlaczego jedni ratują, a inni chcą zabić? Myślę o tym coraz częściej…

Malował Jezusa kroczącego przez fale, a także marszałka Rolę-Żymierskiego. Marszałek był bez fal i miał pięćdziesiąt na trzydzieści sześć centymetrów. Nieco więksi byli Lenin, Stalin i Bierut, po pięćdziesiąt cztery na siedemdziesiąt cztery każdy. Przy Leninie, Stalinie i Bierucie w rejestrze dzieł Eryka von Z. widnieje informacja: na zamówienie Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.

Potem byli zawodowcy, Judka i Szlomo. Ukradli ze sklepu szwajcarskie zegarki. Za dwa miliony złotych (butelka wina owocowego Porto-Rico produkcji spółdzielni Botwina kosztowała dwadzieścia). Obrońca Judki zapewniał, że jego klienta w sklepie nie było. „Gdyby był, wziąłby cały łup, zawsze tak robi, a tym razem zostawił pięć zegarków, najlepszy dowód, że nie ma z tym nic wspólnego”.

Prokurator chciał go od razu aresztować, ale policjant poprosił o miesiąc zwłoki. Właśnie przyznano mu sanatorium i nie chciał stracić turnusu. Prokurator wyraził zgodę, i on rozumiał, czym jest miejsce w sanatorium. Proces odbył się po turnusie.

Ludzie mówili – duchy się mszczą, za Szymę i Szlamę. Uciekli z transportu, wrócili do miasta, ktoś zatrzymał ich… Ktoś prosił – puśćta Żydów, ale poprowadzili na policję. Ludzie mówili – za Zelmanównę się mszczą, za córkę Zelmana od nafty i od olejów. Ten od koni wyrzucił ją na ulicę, ranek był, policjant strzelił, cała we krwi na ulicy leżała. Ale matka Tadka Steca zupę gotowała. Na dworskich gruntach był obóz i matka Steca przynosiła wiadro z zupą. Stawiała przed bramą, na drugi dzień zabierała puste wiadro i stawiała pełne z zupą. Zabierała puste i pełne przynosiła… Odwiedzali ją później.

Zelmanównę zastrzelił policjant Czesiek, a Cześka zastrzelili akowcy, jak u kochanki był, w Dęblinie, na Staromiejskiej. Brat Cześka był wtedy w Oświęcimiu. Wrócił, umarł, razem leżą. Nad bratem jest napis „Więzień obozów”, a nad Cześkiem – „Zginął śmiercią tragiczną”.

Strzelało się. Ubecy do akowców. Akowcy do ubeków i zdrajców. Jeden zastrzelił dziewczynę z AK, bo do milicji wstąpiła. W życie, na polu. Drugi strzelił – jak się okazało – przez pomyłkę. W stolarni, przy warsztacie. Trzeci do porucznika. Na moście, na Zalesiance. A potem zaczęli się wieszać. Ten od dziewczyny. Ten od porucznika. Ten, co przez omyłkę. Na strychu przeważnie. Sumienie ich gryzło czy co.

Spotkanie z witającą ludnością zamienić we wspólny wiec, na wiecu winien wystąpić oficer liniowy władający dobrze językiem polskim. Zakończyć „Rotą”. Nie należy: 1. urządzać pijatyk 2. zawierać znajomości z kobietami lekkich obyczajów 3. czynić masowych zakupów 4. wałęsać się po lokalach nocnych. Należy pisać na płotach, domach i autach, przykładowy napis: „Wróg na Zachodzie – przyjaciel na Wschodzie!”).

Wuj był rewolucjonistą. W carskiej Rosji posłano go na Sybir, w bolszewickiej mianowano zastępcą Dzierżyńskiego. Podczas wojny z bolszewikami był w komitecie, który ogłosił się rządem Polski. Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, a komitet czekał w pobliskim Wyszkowie na jej zwycięstwo. Mieszkali na plebanii, jeździli dobrym samochodem, dobrze się odżywiali i uciekli na odgłos pierwszych strzałów za Bugiem.

Urna z jego prochami, z napisem „Kazimir Unszlicht”, stała w moskiewskim krematorium. Po aresztowaniu ojca odwrócono ją napisem do ściany.

Stojący powiedział – jedna z was jest Żydówką, a druga nie jest. My nie wiemy, która jest która, więc to wy powiecie nam, wy same. Miały zdecydować przez noc. Rano miały powiedzieć. Która jest która. Polka wyjdzie, Żydówka zostanie z nami, powiedział stojący.

Mila, daj metrykę, potrzebuję dla kogoś – tak miałam powiedzieć mojej siostrze? Od razu by zrozumiała. Każdy rozumiał, komu jest potrzebna aryjska metryka. Przelękłaby się: Żydówce chcesz dać? Chcesz mnie narazić? I męża? I sześcioro dzieci? Osiem osób? Policz. Osiem! Dla jednej Żydówki! Dla dwóch, ta Żydówka ma córkę, tyle tylko mogłabym odpowiedzieć. Tak było, osiem osób naraziłam. Więcej, jeszcze i bratanicę. Gdybym zaczęła myśleć, czego ja nie powinnam… Powiedziałam: dajcie mi metrykę, postaram się o dodatkowe kartki. Jasne, że dali. Kupiłam im na czarnym rynku olej czy sól, może naftę do lampy.

Co do Szuszkiewiczówny, to Sąd Moralności Społecznej skazał ją na obcięcie włosów przy samej skórze. („Kim była Szuszkiewiczówna dla Niemców, to powszechnie jest wszystkim znane, a mimo to Urząd Bezpieczeństwa powołał ją na swą konfidentkę z pseudonimem «Dąb»”).

Byli biedni. Pinkus wyrzucił zięcia z fabryki i postarał się, by nigdzie do pracy nie chcieli go przyjąć. Byli tak biedni, że kiedy nastała wojna, nikt ich nawet nie szantażował. Nie warto było. I zabijać nas było nie warto, powie po wojnie ich syn, nikt by się na tym zabijaniu nie wzbogacił.

Podobnie z kobietą z sąsiedztwa. Wiedziała, gdzie mieszka Żydówka, i powiedziała Niemcom, że wie. Trudno się było dziwić. Złapali jej syna, jak wracał z Rzeszy ze szmuglem, i groził mu obóz. Kobieta proponowała transakcję: Niemcy wypuszczą jej syna, ona poda adres Żydówki. Wypuścili syna, nie szukali Żydówki, skończyła się wojna. I ją czasem spotykali, kobietę z sąsiedztwa. Dzień dobry pani, mówili pierwsi, bo Estera Elżbieta była grzeczna i miała grzeczne dzieci, a kobieta odpowiadała równie grzecznie.

Stworzyli sztetł – miasteczko. Smętne, mizerne, na płaskiej, bezbarwnej przestrzeni. Z mełamedem, karcącym rózgą niesfornych uczniów, z pobożnym młodzieńcem zatopionym w księdze, albo na odwrót, ze zbuntowanym młodzieńcem czytającym rewolucyjne broszury, z posłuszną żoną, z nieposłuszną córką, która uciekła do polskiego chłopca, z lokalnym wariatem, ze starcem opłakującym co wieczór zburzoną jerozolimską Świątynię i z rabinem skłóconym z innymi rabinami. Banalny, odwieczny wschodnioeuropejski teatr.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *