Dick Francis „Impuls”

Dick Francis „Impuls”:

Zmęczyłem z wielkim trudem. Autor to były dżokej, powieść ze środowiska koniarzy. W centrum firma trudniąca się przewozem koni wyścigowych. Bardzo dużo o niej, więc to raczej powieść obyczajowa. Facet prowadzi firmę i poza tym nie już właściwie żadnego innego życia. Podobno za Dicka pisała jego żona, a syn robił research. Liczyłem na sprawną fabułkę, a tu takie rozczarowanie…
Cytaty:

Farway, stojący wciąż przy oknie, zaczął się niecierpliwić. Co chwila spoglądał na zegarek, jakby tym sposobem mógł przyspieszyć bieg czasu. – Whisky? – zaproponowałem jeszcze raz. – Dziękuję, nie piję. Interesujące, czy to wstręt czy nałóg, pomyślałem.

Znający się na rzeczy przysięgali, że urodził się jako potomek wykrywacza kłamstw i pijawki, bo nie można go było okłamać ani się go pozbyć.

A ty, oczywiście, uwielbiasz policję. – Jestem przekonany, że jest wielu uprzejmych, inteligentnych i wykształconych policjantów, którzy poświęcają się dla dobra społeczeństwa – powiedziałem. – Tylko ja mam szczęście do takich, którym jakoś się nie układa.

Choć bardzo się starał, pełen wyniosłości ton głosu nie mógł ukryć pustki, która się pod nią kryła. Tak naprawdę Tigwood był miernotą, co stara się wynaleźć rolę dla siebie, samo w sobie nic dziwnego czy odstręczającego. Cóż innego mógł robić? Pełznąć naprzód, załamując ręce, jak Uriasz Heep?

Skoczyła z powrotem do dżipa, dodała gazu i zdarła kolejny milimetr z bieżnika opon.

Jest teraz na rynku wiele programów, które wykrywają i neutralizują wirusy. A całkiem spora grupa ludzi próbuje wymyślać wirusy, których nie można się pozbyć. To cały przemysł. Wspaniałe… to znaczy okropne – zmitygował się. Domyśliłem się, że wirusy oznaczały dla niego dochody.

Słyszałem o wirusie komputerowym, który zniszczył wszystkie dane dotyczące badań geologicznych z takim skutkiem, że nie wywiercono żadnych studni na czas i ponad tysiąc osób umarło z pragnienia. Mówiło się, że autor tego wirusa jest wniebowzięty z powodu jego skuteczności. Zmarli? A, to szkoda.

I zawsze powtarzał, że to, czego nie wie, nie może mu zaszkodzić. Recepta na nieszczęście, jakiej nie zdarzyło mi się nigdy słyszeć.

W takim razie chodzi o to, że potrzeba bardzo aktywnego wirusa w dużym stężeniu, a osoba mająca z nim kontakt musi być wrażliwa na jego działanie. Próba zarażenia kogoś, kogo zaszczepiono przeciw najnowszej odmianie wirusa grypy, spełzłaby na niczym. Nie można wywołać chorób podając wirusa polio komuś, kto został zaszczepiony szczepionką Salka albo wirusów ospy czy odry ludziom na nie uodpornionym. Przeciwko AIDS nie ma jeszcze skutecznej szczepionki i dlatego jest taką okropną chorobą. Niewykluczone też, że AIDS się zmienia, podobnie jak wirus grypy, chociaż tego jeszcze nie stwierdzono.

Niekoniecznie. Wirus atakujący drogi oddechowe musiałby się znaleźć nie w żołądku, a właśnie w nosie lub w płucach. Stamtąd mógłby zainfekować cały organizm, ale wstrzyknięty domięśniowo lub dożylnie mógłby okazać się nieszkodliwy – przerwała. – Masz naprawdę makabryczne myśli. – Ten tydzień był makabryczny.

Dokładność robi wrażenie – zauważyłem cierpko.

Aż drżał z podniecenia. Wyciągał nerwowe, sprawne dłonie, jak Haendel do Alleluja, jak Newton do różniczek, bez wątpienia jak Ehrlich ku arszenikowi na syfilis. Wyciągał dłonie geniusza w stronę uznania.

… zdanie, które kiedyś przeczytałem: „Nie trzeba się zastanawiać nad naszą wewnętrzną siłą napędową. Ona sama wyskoczy i ujawni się. W sytuacjach zagrożenia nie da się jej ukryć”.

– To znaczy, że… nie, niemożliwe…. że Lewis umyślnie przywoził wściekliznę do Anglii? – zapytała z niedowierzaniem. – Nie, na szczęście nie wściekliznę. Tylko gorączkę, która sprawia, że konie chorują przez jakiś czas, ale tak drastycznie podkopuje to ich siły i walory sportowe: szybkość i tak dalej, że nigdy więcej nie wygrają.

Benjy Usher ma we Francji stajnię, gdzie w zeszłym roku przypadkiem odkrył, że konie chorują na jakąś gorączkę. Zorientował się, że gorączkę przenoszą kleszcze. Więc pomyślał, że można by sprowadzić chorobę do Anglii i zarazić nią kilka koni konkurencji, żeby zwiększyć szanse swoich koni na wygraną, czego inaczej pewno nie osiągnąłby. Kłopot w tym, jak przywieźć kleszcze do Anglii. Z początku próbowałeś przywozić je na mydle w kasecie, przyczepionej do spodu jednej z moich dziewiątek, którą przez cały czas jeździłeś.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *