Danuta Frey „Dama ze strusim piórem”

Danuta Frey „Dama ze strusim piórem”:

Na sen.
Cytaty:

— Najmocniej przepraszam — rzekłam, przyoblekając twarz w standardowy uśmiech, którego nauczyłam się na użytek klientów od kapitalistycznych ekspedientek.

— Mój mąż jest jubilerem-złotnikiem, podobno jednym z najlepszych w Warszawie. Na moje ostatnie imieniny kupił mi fiata uno za dolary. Pojechaliśmy też w zimie na wczasy do „Kasprowego”, a w czerwcu wróciliśmy z Jugosławii… Jeśli nawet w Polsce ostatnich lat tak wiele mówiło się o kryzysie, z całą pewnością nie wszyscy odczuwali go jednakowo. Niektórzy znali go jedynie z gazet.

Bramkarz obrzucił nas taksującym spojrzeniem, które Łukasz Chmielewski ocenił na pięćsetkę i taki też banknot przyłożył do szyby. Bramkarz odwrócił się wzgardliwie, udając, że nas nie ma. Staliśmy przed zamkniętą „Kongresową”…

Na szutrowym parkingu stało kilka samochodów. Minęłam je obojętnie i już miałam wstąpić na schodki, prowadzące do restauracji, gdy nagłe zauważyłam czerwonego golfa. Czerwonych golfów nie jeździ specjalnie dużo po Warszawie.

Sam pojechałem do galerii sztuki, w której pracował Filip Hanke. Pod tą imponującą nazwą kryło się kilka pomieszczeń w amfiladzie, do których schodziło się po schodkach w dół, do sutereny poniżej poziomu ulicy. Wśród obrazów i rzeźb o abstrakcyjnych kształtach nic zauważyłem ani jednego zwiedzającego.

— Słuchaj pan — oświadczyłem, chwytając go za ramiona — gdzie jest morderstwo, tam kończą się żarty! — Nie mam z tym nic wspólnego — oznajmił. — Przyszedłem tu po prostu po wódkę. A, tak — dodał — właśnie po wódkę. Czasem człowieka suszy, a w domu ani kropelki. Wtedy właśnie przypomina sobie, że jest jeszcze zamelinowana flaszka w pracy. No, ale tutaj dopiero mamy prawdziwą zagadkę. Flaszka była, sam ją stawiałem kilka dni temu na pawlaczu — i flaszki nie ma! Widzi pan, jakie cuda…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *