W lesie nie byłem (What a shame!). Substytucyjnie puściłem sobie ptactwo z puszki na nowe głośniki.:
Z grona przyjaciół słowika zapisuję tylko te ptaki, których nazwy nie mówią mi kompletnie nic: dziwonia, kapturka, cierniówka, bogatka, brzęczka, potrzos, piecuszek, oknówka, dzwoniec.
Oczywiście natychmiast wpada Dorota: „- Zapach leśny wrzucę ci ze spraya i w ogóle nie musisz się ruszać!” Gdybym miał porównać Dorotę do jakiegoś ptaka, pewnie byłaby to owa „brzęczka”.
Nie: „– Jestem wzruszony, a zarazem poruszony – powiedział prezydent Duda, odbierając nagrodę im. Lecha Kaczyńskiego. Wstrząśnięty, niezmieszany?”
Prezes na miesięcznicy: „Diabeł nie śpi i często przeszkadza w najlepszych przedsięwzięciach”. Ponadczasowe.
W międzyczasie i po kawałku.:
Powieść milicyjna z 1972 r. Uwielbiam tę makulaturę. Kilka cytatów.
Przyznaję, że ciemno patrzę w przyszłość.
Major z praktyki wiedział, że nawet najbardziej niewinny człowiek w kontaktach urzędowych z milicją staje się mniej rozmowny,
Gdzie za dużo lekarzy, tam pogrzeb.
— Nic nie wiem.
— Zaraz się przekonamy. Proszą mi powiedzieć, ile jest dwa
razy dwa?
Dziewczyna roześmiała się:
— Cztery.
— A pani mówiła, że nic nie wie. Czy to ładnie tak kłamać!
— …i za mało poważny. To pani chciała powiedzieć?
— Pan major zgaduje myśli ludzkie.
— Dla milicji nie ma rzeczy niemożliwych.
Właśnie urzędnicy wychodzili po skończonej pracy. Tradycyjnym zwyczajem panującym w Polsce mężczyźni mieli w rękach teczki. Przeważnie puste. Ale urzędnik bez teczki to
jak koń bez ogona.
– Nie wiem jak tam było naprawdę, ale Maliszewski startował do każdej babki. Młoda, stara, ładna czy brzydka, obojętne.
— Są takie typy.
Teksty ulotne.
„W Houston nie używa się czasu przeszłego. Unika się również teraźniejszego. Każdy posługuje się wyłącznie czasem przyszłym. Na przykład: „Ten Befsztyk jest wyśmienity” – staram się pochwalić gospodarza. >Będzie pan musiał przyjechać tu w przyszłym roku – zapewnia mnie. – Dopiero się pan przekona, jakie befsztyki mamy w Teksasie<”.
Leopold Tyrmand „Zapiski dyletanta”.
Panie Wiesławie, a gdzie sowa!?
Sowa jest córką piekarza.
Cóż, kiedy pojawiła się ta powieść, nie było mnie jeszcze na świecie…
I jeszcze długo nie…
Bo na trzysta lat przed Hłaską pisał o tym Szekspir.
Rzeczywiście, bardzo długo…:-)