Charles Bukowski „Fragmenty winem poplamionego notatnika”

Charles Bukowski „Fragmenty winem poplamionego notatnika”:

Fragmenty:
Odkryłem, że są chwile, gdy po wcześniejszych jałowych i suchych odsłuchaniach utwór nagle… odkryłem, że nadchodzi taka chwila, kiedy utwór się w pełni otwiera dla umysłu…

Gdy jakieś pismo publikujące tak zwaną wartościową poezję przyjmuje mój wiersz, zadaję sobie pytanie, gdzie skrewiłem.

Śmierć, w końcu, jest nudziarą – niczym więcej niż opuszczeniem rolety. Na ogół nie umieramy od razu, tylko kawałek po kawałku, krok po kroku.

To świat mnie ukształtował, a ja ukształtowałem to, co się dało. Niosłem na ramionach krwawiące 1 wołu, co żył jeszcze minutę wcześniej, i przez chrząstkę nadziałem toto na tępy hak u sufitu ciężarówki; gdy wy spaliście, wlazłem z mopem do damskiego kibla; rolowałem i byłem rolowany; modliłem się do tablicy z wynikami gonitw; oberwałem pałą za przystawianie się do dziwy jednego gangstera; ożeniłem się z kobietą mającą milion dolarów i ją porzuciłem; czołgałem się pijany w zaułkach od morza do morza; nalewałem benzynę, pracowałem w fabryce psiej karmy, sprzedawałem choinki bożonarodzeniowe, zostałem nawet brygadzistą; jeździłem ciężarówką, byłem wykidajłą, szukałem butów w teksaskiej kurwiarni; rok przemieszkałem na jachcie, ucząc się włączać zapasowy silnik i kochając się z kobietą bogatego szaleńca, który nie miał jednej ręki i uważał, że genialnie gra na organach, i musiałem pisać libretta do jego cholernych oper, i przez większość czasu byłem zalany, on też był zalany przez większość czasu i wszystko się dobrze układało, póki nie umarł, ale po co opowiadać resztę? Tematem jest przecież poezja.

Powiedziałbym, że poeta musi ostrożnie robić użytek ze swojego zajęcia, swojego kutasa i ego, jeśli chce przetrwać dłużej niż chwilę.

Jesteśmy motylami w zimne lato.

Publiczność Artystyczna zawsze jest nieprzyzwoita. Bardziej podziwia człowieka za to, jak żyje, a nie za to, co tworzy. Szczególnie lubi szaleńców, morderców, nałogowców, samobójstwa, przypadki głodu… a jednak publiczność Artystyczna, która później otacza szacunkiem jednego z takich, to TA SAMA publiczność, która wpędziła go w wódę, obłęd, narkotyki, bo nie potrafił znieść widoku ich ryjów albo postępowania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *