Chris Schittulli, Bogdan Hołownia „C’est si bon”. Wokal plus piano. Oba umiarkowane. Trochę piosenki francuskiej („Parasolki z Cherbourga”) ale jest i „Czas nas uczy pogody”.:
7 komentarzy do “C’est si bon”
Chciałbym podzielić się myślą dotyczącą piosenek w obcych językach. Ostatnio słuchałem dwóch utworów, których teksty mnie zaskoczyły.
Znany przebój „Shadow on the Wall” (kompozycja Mike’a Oldfielda) okazuje się utworem o skazańcu w więzieniu (podobno inspiracją były stan wojenny w Polsce).
Natomiast utwór Marie Laforet „Viens, Viens”, w którym wokalistka przejmująco śpiewa „wróć, wróć” wcale nie dotyczy zranionej miłości kobiety do mężczyzny, lecz słowa te skierowane są do ojca, który jest wzywany, aby wrócił do swojej żony, czyli matki osoby, która śpiewa (pominę subtelności w odmianach podmiotu lirycznego).
Sądzę, że jest wiele takich utworów, których teksty zaskakują. Wręcz rysuje się taki projekt pod tytułem „O czym oni śpiewają?”. Kto podejmie ten temat?
Dla mnie mistrzem śpiewania „nie wiadomo o czym” pozostaje Grechuta. Oto kompilacja dwóch wierszy poetów przedwojennych: Czechowicza i Micińskiego. Piosence wcale nie przeszkadza, że nie wiadomo, o czym to jest. A jakby przeciwnie. Kiedyś spotkałem sąsiada dość mocno napranego i żeby jakoś skwitować sytuację, powiedziałem: „Dziwnie się srebrzysz, aniele mój, w tęczowym piórze”. Nic nie rozumiał, ale mu się podobało.
Wśród drzew schylonych o północy
wśród jasnych widów złego mroku
coś się przemienia w naszej mocy
ktoś się porusza z naszym krokiem
kiedy tak idziesz w szumnej szacie
a wiatr ją targa i rozwiewa
nie bój się! ty nie idziesz sama
chodzą wraz z tobą wszystkie drzewa
ziemia jak echo minionych dni
grające w borze
a nasze cienie wśród martwych dni
wieszają zorze
dziwnie się srebrzysz aniele mój
w tęczowym piórze
nade mną góry wieżyce miast
nade mną
Błękitne szerokie okna
i jasne smugi od lamp
i Twoja postać, jasna postać
taką Cię znam
taką Cię znam x3
A kto wie o tym że „W moich myślach Consuelo” ma coś wspólnego z „Małym Księciem”?
A w „Nie płacz Ewka” jest (głęboko ukryte, zbyt głęboko) odwołanie do Hendrixa i Morrisona?
A jak Beatlesi w ramach reklamy wypisali na szybie swojego sklepu „Hey Jude”, to ktoś im tę szybę wybił. McCartney mówi, że nie miał pojęcia, co po niemiecku oznacza imię z tej piosenki.
A w sieci jest rozmowa Krajewskiego z Dzikowskim i pada tam stwierdzenie, że ten utwór kojarzył się niektórym osobom ze znanym przebojem Tercetu Egzotycznego („Pamelo żegnaj”). Krajewski jest wyraźnie zniesmaczony tym porównaniem.
Ja uważam, że muzycznie są tu ciekawe frazy. Piosenka ta miała być elementem musicalu, którego bohaterem byłby Antoine de Saint-Exupery (on naprawdę o mało nie umarł na pustyni, a jego żona miała na imię Consuelo).
Ciekawy przypadek: utwór wyrwany z nieistniejącego (?) kontekstu.
Jeśli chodzi o elektorat, to długa jest tradycja buntu twórców wobec kołtuństwa.
Trzeba jednak uważać, żeby elektorat nie potraktował buntu jako kolejnego emblematu polskości.
(Gombrowicz miał mieszane uczucia, gdy Nowaczyński gratulował mu opowiadania „Pamiętnik Stefana Czarnieckiego).
Chciałbym podzielić się myślą dotyczącą piosenek w obcych językach. Ostatnio słuchałem dwóch utworów, których teksty mnie zaskoczyły.
Znany przebój „Shadow on the Wall” (kompozycja Mike’a Oldfielda) okazuje się utworem o skazańcu w więzieniu (podobno inspiracją były stan wojenny w Polsce).
Natomiast utwór Marie Laforet „Viens, Viens”, w którym wokalistka przejmująco śpiewa „wróć, wróć” wcale nie dotyczy zranionej miłości kobiety do mężczyzny, lecz słowa te skierowane są do ojca, który jest wzywany, aby wrócił do swojej żony, czyli matki osoby, która śpiewa (pominę subtelności w odmianach podmiotu lirycznego).
Sądzę, że jest wiele takich utworów, których teksty zaskakują. Wręcz rysuje się taki projekt pod tytułem „O czym oni śpiewają?”. Kto podejmie ten temat?
Dla mnie mistrzem śpiewania „nie wiadomo o czym” pozostaje Grechuta. Oto kompilacja dwóch wierszy poetów przedwojennych: Czechowicza i Micińskiego. Piosence wcale nie przeszkadza, że nie wiadomo, o czym to jest. A jakby przeciwnie. Kiedyś spotkałem sąsiada dość mocno napranego i żeby jakoś skwitować sytuację, powiedziałem: „Dziwnie się srebrzysz, aniele mój, w tęczowym piórze”. Nic nie rozumiał, ale mu się podobało.
Wśród drzew schylonych o północy
wśród jasnych widów złego mroku
coś się przemienia w naszej mocy
ktoś się porusza z naszym krokiem
kiedy tak idziesz w szumnej szacie
a wiatr ją targa i rozwiewa
nie bój się! ty nie idziesz sama
chodzą wraz z tobą wszystkie drzewa
ziemia jak echo minionych dni
grające w borze
a nasze cienie wśród martwych dni
wieszają zorze
dziwnie się srebrzysz aniele mój
w tęczowym piórze
nade mną góry wieżyce miast
nade mną
Błękitne szerokie okna
i jasne smugi od lamp
i Twoja postać, jasna postać
taką Cię znam
taką Cię znam x3
A kto wie o tym że „W moich myślach Consuelo” ma coś wspólnego z „Małym Księciem”?
A w „Nie płacz Ewka” jest (głęboko ukryte, zbyt głęboko) odwołanie do Hendrixa i Morrisona?
A jak Beatlesi w ramach reklamy wypisali na szybie swojego sklepu „Hey Jude”, to ktoś im tę szybę wybił. McCartney mówi, że nie miał pojęcia, co po niemiecku oznacza imię z tej piosenki.
Gdyby to zależało ode mnie, tekst piosenki „W moich myślach Consuelo” uczyniłbym lekturą szkolną. To by znakomicie przygotowało elektorat.
Znaczy, ktoś chce nas wyprowadzić na pustynię?
Nie, bo to ostatni kicz i bełkot (a la „Syn szejka”). A elektorat uwielbia bełkot. I chaos. Wtedy czuje się u siebie.
A w sieci jest rozmowa Krajewskiego z Dzikowskim i pada tam stwierdzenie, że ten utwór kojarzył się niektórym osobom ze znanym przebojem Tercetu Egzotycznego („Pamelo żegnaj”). Krajewski jest wyraźnie zniesmaczony tym porównaniem.
Ja uważam, że muzycznie są tu ciekawe frazy. Piosenka ta miała być elementem musicalu, którego bohaterem byłby Antoine de Saint-Exupery (on naprawdę o mało nie umarł na pustyni, a jego żona miała na imię Consuelo).
Ciekawy przypadek: utwór wyrwany z nieistniejącego (?) kontekstu.
Jeśli chodzi o elektorat, to długa jest tradycja buntu twórców wobec kołtuństwa.
Trzeba jednak uważać, żeby elektorat nie potraktował buntu jako kolejnego emblematu polskości.
(Gombrowicz miał mieszane uczucia, gdy Nowaczyński gratulował mu opowiadania „Pamiętnik Stefana Czarnieckiego).