Te z „Czarnego Orfeusza” i następne. Nastrój niedzielnego popołudnia w małym miasteczku gdzieś tak około roku 1967. I ten facet nie śpiewa. On mruczy jak stary, leniwy kocur. Tylko, że to nie tylko nie przeszkadza, ale pozwala jeszcze obszerniej rozwalić się na kanapie.