https://www.youtube.com/watch?v=qh9mTLqW1O4
Rosjanie heroizują swoją historię. Choć produkcja głównie ukraińska. I amerykańska. Ale język rosyjski.
Jak totalizm z czasów stalinowskich to pastelowy.
Rosyjska snajperka z czasów „wielkiej wojny ojczyźnianej”.
Studentka wysłana na kurs strzelania. „- Mogę odmówić? – Nie radzę…”
O snajperze był też „Wróg u bram”, jednak dramaturgicznie poprowadzony lepiej.
Po pierwszym ataku oficer podaje manierkę: „- Wazmi. Spirit”.
Różnica w prowadzeniu walk. Niemcy metodycznie, a Ruscy na hurra.
Bitwa o Sewastopol / Battle For Sevastopol, reż. Siergiej Mokritskij 2015
Film mi się wydał wyjątkowo nachalnie propagandowy. Tatuś bohaterki – oficer NKWD ale wspomniane mimochodem. Sama bohaterka jest wyjątkowo wyzuta z ludzkich cech. Sympatia Amerykanów do niej, niestety symptomatyczna.
Z nowszych filmów tego rodzaju podobała mi się nowa wersja Tak tu cicho o zmierzchu – o ile pamiętam, już ją Pan omawiał.
O radzieckiej snajperce ciągle najlepszy jest pewnie ten stary „Czterdziesty pierwszy”. Bo – zdaje się – jest i remake. Nie widziałem. Pozostaje się wkurzać, że na nic już nie ma czasu. Bezsilnie wkurzać.
Mocnym człowiekiem rosyjskiego kina nowowojennego jest nasz Paweł Deląg. A pomyśleć, że tak niedawno grywał różne Psikuty.
No tak, ale bez „s”!