Przeczytałem wreszcie, bo odkładałem to od dawna. No tak, w świetle książki najnowsze wydarzenia, które spopularyzowały Białystok na szerokim świecie, nie są już żadnym zaskoczeniem. Wsród wielu spostrzeżeń nasuwa się to, jak bardzo miejscowi są uzaleznieni od przeszłości: bo „mój ojciec był/ powiedział/ wspominał”, bo „z domu wyniosłem”, bo „tak mnie wychowano”, bo „wszyscy w moim otoczeniu”. Minimum dokonań własnych, minimum oryginalności, minimum rozwoju, odpowiedzialności za samego siebie. Ciągle tylko – … my, jak nasi ojcowie…”
Cytaty:
Choć pełno w mieście bilbordów z hasłem „wielokulturowość”, to nazywa ją „wielokulturowością folderową”, na pokaz, w celach turystycznych. 95 procent badanych białostoczan odpowiedziało w badaniu, że ich miasto jest zróżnicowane narodowościowo i religijnie. Ale tyle samo w odpowiedzi na pytanie o swoją narodowość podało narodowość polską. Prawie 40 procent badanych uznało, że Białystok w przeszłości był przede wszystkim polskim miastem.
Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, wstaje od biurka i podchodzi do okna. – Tam… – Pokazuje zamaszyście na Rynek Kościuszki, pełen kawiarenek, ogródków piwnych, księgarń, lodziarni i turystów. Rynek otacza ratusz, w którym siedzimy. – …A jeszcze dalej i dalej wszystko było żydowskie, w stu procentach. Tu, w moim gabinecie, przed wojną nie było okien ani ścian, tylko kram z żydowskim szewcem, może sprzedawcą pasmanterii, jeden z pół tysiąca na tym rynku.
Przemysłowcom, głównie Niemcom, którzy eksportowali towary na wschód, opłaca się postawić fabryki w Białymstoku, który od 1807 roku leży w Rosji. Przywożą personel, tysiące osadników, niczym kolonizatorzy na Dzikim Zachodzie. Poszlacheckie polskie mieszczaństwo nie ma szans w tym wolnorynkowym starciu. „Wokulskich” tu ledwie kilku, jak rodzina Wieczorków – dostarczająca maszyny dla żydowskich fabryk włókienniczych. Starania polskich kupców, by stanąć w szranki z Żydami, ocierały się o groteskę.
W pośpiechu zamalowywane są swastyki na murach, ale trudno nadążyć, bo nocami powstają nowe. Do miasta ma przyjechać ponad dwa tysiące miłośników esperanto z całego świata, także Krzysztof Zamenhof-Zalewski, jedyny żyjący potomek Zamenhofa, jego wnuk. Miasto nadaje mu tytuł obywatela honorowego. Fora internetowe lokalnych mediów rozgrzane. Czytelniczka „Kuriera Porannego” pisze: „To skandal, dlaczego nikt w tym mieście nie ma odwagi powiedzieć, co myśli… czyli nie! Co ma gówniarz żydowski do Białegostoku? Moja noga nie postanie w tym żydowskim padole. Jak się otwiera stronę, to wszędzie tylko wiadomości o Żydach. Gdzie my do cholery mieszkamy? W Izraelu czy w Polsce? Żydowski grajdołek…”. Ale to dopiero uwertura.
/Ksiądz proboszcz/ Ważniejsze jednak, co teraz, a teraz problemem w Hajnówce jest alkoholizm, wolne związki, wyludnienia, ucieczki młodych, więc niełatwo krzewić patriotyzm.
Żyjemy w domach, mówi Gaweł, które nie należały do nas, chodzimy po ulicach, na których zabrakło sąsiadów. Pochodzimy z miasteczek, gdzie wszyscy wiedzą, kto zabijał, i gdzie leżą kości niewinnie zamordowanych. Spotykamy nieukaranych morderców, ich dzieci o wszystkim wiedzą i obawiają się, że ktoś zabierze dom, który uznali za swój, ale na drzwiach widać ciągle ślad po mezuzie. A swastyki są symbolem zapomnienia.
Gaweł i Dulkowski podczyścili ściany miasta i wzięli się do białostockich portali, na których trwa ksenofobiczny festiwal: „Wystrzelać wszystkich brudasów”, „Wynajmę mieszkanie. Murzynom dziękujemy”, „Ty żydowski śmieciu”, „Za polowanie na romów zawsze piwko”, „Białystok to tak wielkie i atrakcyjne miasto, że czarnuchy ciągną tam całymi plemionami”, „Pamiętajcie o złotej zasadzie – dobry muzułmanin to martwy muzułmanin”.
Andruszkiewicz uważa, że Białystok jest wolny od ruchów lewicowych, zwłaszcza homoseksualnych. LGBT nie ma tu czego szukać, przekonuje, to leży u podstaw społeczeństwa podlaskiego, które takich rzeczy nie toleruje. Marsz równości tu nie przejdzie, mówi, ale nie można udawać, że nic się nie dzieje. – Wyszło kiedyś kilka osób, niby że parada równości, ale ich zakrzyczeliśmy.
Białystok jest jeszcze w tym ciekawy, że duża była liczba zmian władzy w latach 1914-1944. Naliczyłem dziesięć.
No i żeby w wyborach te władze były bardziej polskie (a nie te drugie) w pewnym momencie administracyjnie przyłączono do miasta okoliczne wioski.
W latach 60-ych był taki program w TVP – „Poznajmy się”.
Nadal poznajemy się wybiorczo. I ciągle łamane jest ósme przykazanie.