Barbara Krzysztoń, Człowiek w czarnym kapeluszu

Barbara Krzysztoń, Człowiek w czarnym kapeluszu:

Dzień wstawał powoli i niechętnie, trochę zamglony, trochę wilgotny, pełen chłodnego zapachu jesieni.

Pod koniec października nadeszła fala chłodu. Skończyły się wprawdzie jesienne deszcze i mżawki, ale słońce nie dawało już ciepła. Irena siedziała przy swoim biureczku, wypełniając fiszki drobnym, równym pismem. Podnosiła od czasu do czasu głowę i spoglądała w okno, za którym poruszały się bezlistne, czarne gałęzie drzew. Nie zauważyła, kiedy do czytelni wszedł Derko.

… uwielbiam góry. A pan? — Przygnębiają mnie. — Dlaczego? — Kiedyś sporo chodziłem, znałem je dobrze. Teraz kiedy na nie patrzę, odczuwam dojmujący żal, że są już dla mnie niedostępne. Nic bardziej jak góry nie uświadamia mi, że się starzeję. Jednak stale do nich wracam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *