I znowu w przydomowym lesie. Dziś opsikałem się dezodorantem przeciw insektom aż się pokichałem. Ale żaden nie przystąpił! A było +33.:
Reminiscencje czeskie. Podczas jazdy słuchaliśmy jak zaczarowani powieści gazetowej z 1931/2 roku drukowanej w Dzienniku Łódzkim: Jerzy Nałęcz „Trójkąt Baphometa”. Rzadka rozkosz. Powieść była drukowna w każdy dzień powszedni od 25.11. 1931 do 11.03.1932. Razem 104 odcinki, każdy po ok. 8 minut. Ostatnich dwóch, tych zawiarającyh rozwiązanie, dosłuchaliśmy już w domu, zaraz po przyjeździe. Mimo zmęczenia.
O autorze nie wiadomo nic, badacze literatury twierdzą, że musiał być redaktorem gazety, w której ukazywała się powieść – pisał zapewne pod pseudonimem. Wykazał jednak dużą zręczność literacką i wyostrzony zmysł obserwacji.
Dużo by mówić: przedwojenna Łódź w pełnym przekroju – od salonów do melin. Główni „zbrodniarze” to członkowie satanistycznej sekty, której godłem był wizerunek diabła w postaci czarnego kozła oraz trójkąt z dwoma rogami u góry. I to nas prześladowało non stop. Mnie zwłaszcza ten trójkąt, bo taki widniał na drzwiach ubikacji. A wszędzie dookoła ten pysk kozła-szatana.: