Hotel mieliśmy blisko Watykanu (i stacji metra Lepanto). Przez panoramiczne okno w jadalni oglądaliśmy rewers Wiecznego miasta. Obok polska kapliczka i kościół, którego dzwony budziły nas co rano.:
No, i drobiazgi, drobiazgi… Na przykład skarpetki w „Mondriany” (jak u mnie w pokoju). Nie kupiłem ich jednak, bo w kraju mógłbym zostać źle zrozumiany.: