Anna Kormik „Cicha śmierć”

Anna Kormik „Cicha śmierć”:

Na sen. Kryminał damski, po kilku rozdziałach wszystko sobie przypomniałem. Gorzej, że to narracja typu: A jak on na mnie spojrzał, to co chciał wyrazić, co miał na myśli, albo i nie miał, albo miał, ale nie wiedział i teraz nie wie, co wiedział – i tak w kółko.
Cytaty:

Tydzień rekonwalescencji i zaraz będę silny i milczący jak bohaterowie westernów.

— Będziesz się złościć, że jestem pasożyt i nic nie robię? Zdziwiłam się. — To był temat naszej ostatniej przed wyjazdem kłótni, nie pamiętasz? Leniwy mąż eksploatujący pracowitą żonę. Konik polny i mrówka. Ja zawsze miałem więcej sympatii do konika.

To ona pierwsza ocknęła się i chwyciła telefon. Zdrętwiała i ogłuszona, nie ruszając się z miejsca słuchałam, jak pyta, czy to pogotowie, i odpowiada, że nie wie, co to za choroba, pacjent na nic się nie skarży, bo nie żyje.

… z kuracji w Piszczanach wróciła zachwycona, że język słowacki jest dramatyczniejszy niż polski. Nasza twarz u nich jest obliczem. Nasze błoto aż bagnem. Dziura — jamą, życie — żywotem. U nas się załatwia, u nich wybawia.

Jadzia była nie tylko jedynaczką rozpieszczających ją rodziców, ale najlepszą uczennicą w całych Suwałkach.

… miała do mnie pretensje, że nie rozglądam się za mężem. Przekonywała mnie, że to wygodnie. Ma ci kto podać palto w szatni, zawieszać firanki, płacić za komorne i telefon. Na moje nieśmiałe protesty, że nie na tym polega małżeństwo i wolę sama zawieszać firanki, wzruszała niecierpliwie ramionami i nie chciała nawet słuchać. Wszystkie tak mówicie póki co. Ale wierz mi, z mężem jest lepiej i częściej.

Właściwie chciał się dowiedzieć, czy często kłócimy się i czy nasze małżeństwo jest szczęśliwe. Nie patrzył w moją stronę. — I coś mu powiedział? — Że owszem, szczęśliwe, chociaż ja oczywiście nie jestem ciebie wart. — Po co takie rzeczy opowiadasz? — Bo uczono mnie, że milicji należy mówić zawsze prawdę.

Dziesiątą osobą przy stole miała być Magdalena Korda, aktorka w średnim wieku, która do niedawna grała małe dziewczynki, a teraz przebijała się do ról dramatycznych.

Śmierć rzecz zwykła. Nie pochwalam jej co prawda, ale trudno protestować.

… genus irritabile vatum i nie należy chwalić poetów przy poecie ani malarzy przy malarzu.

Kapitan w miejscu, w którym wywrócił się kajak, uważnie wpatrywał się w dno jeziora. Woda była przezroczysta, na dnie leżała tylko jakaś butelka — tych niestety nigdy nie brakowało przy brzegach.

Pamiętasz, jak śmieliśmy się z naszego przyjaciela Artka, że drży o każdy swój obraz, nad którym stracił kontrolę, ponieważ wisi w muzeum czy w czyimś mieszkaniu? Ludzi z Poznania dopytywał się, jak się zachowują jego obrazy w tamtejszej galerii. I czy są jeszcze dobre. Trząsł się ze strachu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *