Andrzej Dziurawiec „Debiut”

Andrzej Dziurawiec „Debiut”:

Na sen.
Cytaty:

Zenon mówił, że od denata zalatywało gorzałką. Musiał być chyba na niezłym rauszu. Od chwili morderstwa minęło już kilka ładnych godzin — ciało było zupełnie zimne — a fetor był wyraźny.

– Ja nie wiem, czemu te chłopy tak palą, przecie to tylko smród z tego — pani Kortyś spojrzała z naganą. na wyjmującego z paczki kolejnego papierosa Zadrę. — Chociaż teraz to i kobiety nawet palą — kontynuowała. — Obraza boska.

— Gdzie najczęściej pił? — przerwał Zadra.? — Na Ochocie. „Kameralna”, „Magnolia”, „Raszyńska”. Tu zaczynał, a później to już jak się zdarzyło. Czasami „Pod Skrzydłami”, czasami w parku na Szczęśliwicach, a czasami w „Kongresowej” czy „Kamieniołomach”.

Miał powodzenie u kobiet, duże powodzenie. Leciały na niego jak — za przeproszeniem literaci na stypendium.

A tak w ogóle, to —jak cię znam — nieźle się wczoraj zabawiłeś. Nieprawdaż? —Grzech bym miał, jakbym narzekał. A obżarłem się, jak — nie przymierzając — szwedzki kapitalista w szczecińskiej „Kaskadzie”.

Pieniądze mam z gry w karty. Jak to się mówi — „brydż chleb ciężki, ale pewny”.

Ale ciekawa sprawa z cieciem. Mówi, że otwierał Karemu o wpół do trzeciej. Twierdzi, że dobrze pamięta, bo ma budzik przy łóżku i jak go Kary obudził, to spojrzał. Zresztą nie kładł się już później, bo dorabia sobie roznoszeniem mleka i od razu zabrał się do roboty.

Margiełło ma bardzo ciekawą przeszłość polityczną. Przed pięćdziesiątym szóstym był bardzo aktywnym i dosyć wysoko stojącym w hierarchii działaczem ZMP… — Wielu młodych ludzi działało wtedy w ZMP. — Tak, ale nasz prezes odznaczał się wyjątkową gorliwością. Ponoć wiciu ludziom nieszczególnie się przysłużył.., Wróżono mu wtedy wielką karierę. Po październiku zupełnie stracił zainteresowanie do polityki. Poszedł do wojska, wyjechał na kilka lat z Warszawy. Później zaczął pracować w spółdzielczości. Dosyć szybko został prezesem — ponoć zadziałały dawne znajomo ści — ale dalej nie awansował. Siedzi już na tym stołku od kilkunastu lat i wszystko wskazuje na to, że nie wybiera się wyżej.

Sami panowie byliście? — No… niezupełnie… Były jeszcze takie dwie panienki… — Nazwiska, adresy. — Jak Boga kocham — nie wiem. Wyjęliśmy je ze „Stolicy”.- Pierwszy raz je wtedy widziałem. I chyba ostatni. Niestety. Moja miała na imię Małgośka, ta druga to nawet nie wiem. Sam pan rozumie. Mieliśmy ochotę się zabawić, akurat napatoczyły się takie dwie wesołe panienki, zresztą z Jerzym nigdy nie było kłopotów z tym towarem, no i skończyło się na Notariuszowskiej. — Byliście tylko we czwórkę? — Tak. Zupełnie wystarczyło. — Kiercś uśmiechnął się dosyć obleśnie.

—Czy wie pan, co studiują te panienki?’ —Nie wiem. Nie rozmawialiśmy na ten temat. W ogóle dosyć mało rozmawialiśmy. Chociaż nie, ta-moja studiuje zdaje się filologię francuską.

Był z Marią i nic innego teraz nie istniało dla niego. Położyli się wcześnie, ale spali krótko.

Przed Zegrzem zatrzymała ich drogówka („Trzy chałupy w polu stały i od razu teren zabudowany. Nawet siedemdziesiątką nie jechałem, a dwie stówy musiałem wybulić. To się nazywa sprawiedliwość?”)

Nie chcesz chyba powiedzieć, że mały Starecki podczas wojny zetknął się ze zbrodniczym agentem gestapo, którego spotkał i rozpoznał w przeddzień śmierci w hotelu „Forum”, po czym zdemaskowany faszysta w przebraniu ponętnej panienki usunął ostatniego świadka swej ponurej działalno ści… — Propozycja równie dobra, jak każda inna — odpowiedział z uśmiechem kapitan — choć przyznam, że nieco wyeksploatowana przez rodzimych romansopisarzy.

Sekretarka była już uprzedzona o ich przyjeździe. Od razu wprowadziła gości do gabinetu dyrektora. Był to duży. fatalnie urządzony pokój, w którym dominującym zdecydowanie akcentem była ogromna palma w wielkiej zielonej donicy. Na ścianach godło państwowe, reprodukcja „Słoneczników” van Gogha i jakiś wykres, obrazujący łamaną linią rozwój produkcji zakładów.

Mirosław Chlapocz, dozorca ośrodka wczasowego „Szuwary” był niewysokim, przysadzistym, krzepkim starcem. Czerwony nos i charakterystyczny tembr głosu świadczyły wymownie o nie hamowanej specjalnie skłonności do mocnych trunków.

Na stoliku, przykrytym białą lnianą serwetką paliła się wetknięta w butelkę po bułgarskim winiaku świeczka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *