Andrzej Dziurawiec Andrzej „Ewa wzywa 07… Inny czas”

Andrzej Dziurawiec Andrzej „Ewa wzywa 07… Inny czas”:

Ten „inny czas” to jesień ’80. W związku z tym i powieść milicyjna stała się bardzo odważna.
Cytaty:

No i później normalnie, jak to na bankiecie. Jedni rozmawiali, inni tańczyli, a wszyscy pili… Przepraszam, nie wszyscy. Ostankiewicz nie pił. nie może. ma wszyty esperal…

Zeszliśmy na dół. do ogrodu. Na ognisko. Udało mi się załatwić kiełbasę…

Od wczesnego dzieciństwa chciałem być emerytem. Ewentualnie rencistą.

Mołodysz jak zwykle się spóźniał. Zadra zdążył już zamówić drugą wódke, kiedy zjawił się wreszcie, jak zwykle uśmiechnięty, jak zwykle zadowolony z siebie i świata. Jak zwykle też, nie zdążywszy jeszcze dobrze usiąść, zaczął opowiadać Zadrze świeżo zasłyszany ..milicyjny” dowcip: — Jak milicjantowi biblioteka spłonęła, znasz?

Ciekawiej już jest z obiektami. Potrzebna jest na przykład willa do zdjęć. Właściciel żąda dwadzieścia tysięcy, rachunek robi się na czterdzieści… Albo: kupiłeś sobie zdewastowany dworek, trzeba go wyremontować, a ty nie masz już forsy… Jeśli masz zaprzyjaźnionego reżysera czy scenografa, uczynnego rzecz jasna, rozumiesz — oczywiście nie mówię o wszystkich — to żaden problem. Więc taki reżyser oświadcza, że tylko zdjęcia w tym twoim dworku odpowiadają jego artystycznej wizji, że coś takiego właśnie sobie wyobrażał już podczas pisania scenariusza… I oczywiście wytwórnia remontuje twój dworek, jak dobrze pójdzie to jeszcze i czynsz ci zapłaci… A później kręci się tam pro forma jedną scenę, która i tak nie wejdzie w końcu do filmu.

Zadra po krótkiej, a zwycięskiej walce ze sobą zdecydował się na trzecią już dzisiaj wódkę i przywołał kelnerkę.

Nie lubił wykonywać ruchów pozornych — wymyślił sobie kiedyś, że jest pragmatykiem (później nawet sprawdził, co znaczy to słowo)…

Zadra, by mieć święty spokój, kazał mu „rozglądać się w środowisku” i trzeba przyznać, iż porucznik wywiązywał się z tego zadania z podziwu godnym poświęceniem. A to głównie spędzając długie godziny wieczorne w SPATiFie, a nocne w „Ścieku na Trembackiej „(dyskretny urok legitymacji otwierającej, wrota zamkniętych dla nie stowarzyszonych— lokali). Odbijało się to. wyraźnie na jego kondycji tak fizycznej, jak i psychicznej, ale Barnych zawziął się i pełnił tę niewdzięczną służbę bez słowa skargi, i co nie mniej istotne: zupełnie bezinteresownie, społecznie wręcz! Raz tylko spróbował przedłożyć kapitanowi do akceptacji rachunek ze SPATiFu później nic wpadał już jakoś na takie pomysły.

Od kilku już minut czekał w rozmównicy. Wreszcie okute drzwi („wrzeciądze” — pomyślał Zadra) otworzyły się i strażnik, którego twarz zdradzała, iż nie jest raczej miłośnikiem współczesnej poezji i muzyki awangardowej, wprowadził więźnia.

… mieszkał na Ursynowie, w nowoczesnym ogromnym, gazobetonowym bloku, w mieszkaniu pod kryptonimem M—4, którego wielu czekających piętnasty czy szesnasty rok w najdłuższej kolejce świata bardzo mu zazdrościło.

Warecki podniósł się ciężko, złożył opróżnił popielniczkę, wyjął z barku opróżnioną już do połowy butelkę koniaku i ponownie napełnił kieliszki. Zadra z nie skrywaną aprobatą śledził jego ruchy. —

— Słyszałeś o strajkach na wybrzeżu? — O strajkach? Skąd! To tylko… w nielicznych zakładach wybrzeża doszło do okresowych przerw w pracy” — ostatnie zdanie zadeklamował niczym dyplomowany lektor DTV. — Nie oglądasz telewizji?

Pożegnał się pośpiesznie i wyszedł na zaciemnioną z powodu przejściowych trudności energetycznych ulicę…

— Chyba nie powinieneś się tak bardzo przejmować. Idź może do domu, stary. Odpoczniesz, zrelaksujesz się trochę… — Nie. nie. Marku, poczekaj chwileczkę, poczekaj, coś mi chodzi po głowie.
— Niedobrze, stary. Spróbuj azotoksem. bo się jeszcze, cholera, rozpłeni…

Bez przekonania, z nawyku raczej, zamówił po kolejnej wódce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *